Thursday, February 24, 2011

Legally Blonde (2001)

To jest mój ulubiony film, który mogę oglądać i oglądać i mi się nie nudzi. Kiedy mam zły humor, włączam sobie i działa od razu. I choć niebieskooka blondynka może niektórych wkurzać swoimi "logicznymi" wnioskami i wystrzelonymi w kosmos planami, uważam, że w niektórych aspektach jest ona warta naśladowania.

Zacznijmy od tego, że miała odwagę zostawić swój różowy świat, gdzie wszyscy ją lubili i pojechać na nudne studia prawnicze po to, żeby zrealizować swój plan. Nawet ostrzeżenia ojca "Darling, law school is for people who are boring and ugly and serious" nie przeszkodziły.

Pomimo to, że na początku napotykała na same trudności i niemiłych ludzi, którzy chcieli jej pokrzyżować plany ona potrafiła uśmiechać się w odpowiedzi na ich kwaśne miny i dziwne spojrzenia. Właśnie tak powinna iść przez życie kobieta, podążać na przód z podniesioną głową, z uśmiechem na twarzy nie przejmować się "hienami", które chcą jej popsuć plany.

Główna bohaterka jest ładna, zadbana, elegancka i ma w sobie to "coś", co nie pozwala o niej zapomnieć (np. perfumowane CV na różowej kartce). Oprócz tego pokazała wszystkim, że nie jest głupią blondynką, że potrafi poradzić sobie w każdej sytuacji (nawet na poważnie zająć się studiami, chociaż to nie wchodziło początkowo do jej planów).

Pokazała wszystkim, że warto wierzyć w ludzi, warto wierzyć w siebie, angażować się we wszystko z pasją oraz że nawet w "boring suits" można wyglądać pociągająco:)

Burlesque (2010)

Historia utalentowanej dziewczyny z prowincji, która przeprowadza się do dużego miasta z nadzieją zrealizować swoje marzenia jest często przedstawiana w produkcjach zachodnich. Jako przykład można podać film "Coyote ugly" ("Wygrane marzenia"), gdzie nawet scena z okradzionym mieszkaniem jest taka sama, tyle że pieniądze były schowane u jednej w lodówce, a u drugiej w toalecie (moja kuzynka powiedziała "Lepiej by założyła sobie PO Box zamiast trzymać pieniądze w mieszkaniu;)). Pomyślałam, że okradną główną bohaterkę już w momencie, kiedy ona te pieniądze chowała w tej toalecie:)Udawało mi sie nawet zgadnąć całe frazy ze scenariusza.
Nie jest to film ambitny, niemniej jednak, jest bardzo lekki, momentami zabawny, bezwstydny, wulgarny i ogląda się dosyć przyjemnie. Dużo pięknych kobiet, figlarnych strojów, energicznych tańców i muzyki. W sam raz na poprawę nastroju. Kobiety również mają na co popatrzeć. Mam na myśli barmana Jack'a i jego pudełko z ciasteczkami ;)


Poza tym warto podkreślić niesamowite głosy Christiny i Cher. Ta ostatnia, trzeba przyznać, wciąż bardzo dobrze się trzyma pomimo, że jest już nie pierwszej młodości, w odróżnieniu od młodszych od niej Whitney Houston czy Marie Fredriksson z Roxette. Oczywiście wygląda, jak wygląda nie bez pomocy chirurgii plastycznej, ale to już oddzielny temat.

Niektórzy krytycy określają wątek miłosny pomiędzy Ali i barmanem Jackiem jako staroświecki. I tak jest, uczucie rozwija się powoli, nie narzuca się i nie dominują sceny łóżkowe. Osobiście nie widzę w tej staroświeckości nic złego. Tak naprawdę miłość jest trochę staroświecka. Zakochany mężczyzna jest raczej nieśmiały, jakby się boi zrobić jakiś zły krok, żeby nie spłoszyć obiektu swoich uczuć. I ta "staroświeckość" wątku miłosnego bardzo dobrze kontrastuje ze skąpymi ubiorami wyzwolonych panienek, które można podziwiać w akcji przez większość filmu. 

Ja rozdzielam filmy na kilka kategorii. Są takie, które nie mogę oglądać i wyłączam po 10 minutach. Takie, które mogę obejrzeć raz i takie, które jestem w stanie oglądać po kilka razy. O Burlesque powiem tak, obejrzałabym go jeszcze raz.

Tuesday, February 22, 2011

Kochać, niczego nie oczekując w zamian...

Dzisiaj tłumaczyłam list do redakcji i bardzo mnie wzruszył ten tekst. Powinniśmy się uczyć od babci Liuni!

"Nasza babcia


27 stycznia 2011 roku zatrzymało się serce styrczanki Łucji Górskiej. Mówiliśmy do niej babcia Liunia.


Babcia Liunia mieszkała w bardzo przestronnym i jasnym domu razem ze swoją wielką rodziną: ona z mężem, sześć synów i córka. Z czasem dzieci opuściły rodzinny dom, żeby założyć własne rodziny. Ale pomimo to, dom nigdy nie był pusty. Siedemnaścioro wnuków zapełniło go wesołym gwarem i hałasem. A potem dołączyło jeszcze czworo prawnuków!
W rzeczywistości babcia Liunia miała o wiele więcej wnuków – wspomniałam tylko o tych, którzy kiedykolwiek odwiedzili naszą małą wioskę Styrcza.
Kiedy jeszcze nie mieliśmy Domu Polskiego, jego rolę pełnił dom babci Liuni. Pielgrzymi, studenci z Polski, telewizja, artyści, badacze naukowi i nawet przedstawiciele ambasady polskiej – wszyscy byli tam mile witani. Babcia Liunia przyjmowała WSZYSTKICH, a jeśli była taka potrzeba, oferowała także nocleg. Pocieszała dobrym słowem. Hojnie dzieliła się swoją mądrością. Każdy, kto przebywał u babci Liuni w gościach, miał wrażenie, że powrócił do czasów dzieciństwa. Każdy czuł się kochanym wnukiem siedząc obok kochającej babci. Była babcią dla nas wszystkich.
Łucja Górska miała rzadki talent: obdarzyć miłością i zjednać sobie wszystkich, kto do niej przychodził nawet, jeśli na bardzo krótki czas. Jej serce było niewyczerpalnym źródłem miłości – ani na moment nie przestawało kochać. Kochać, niczego nie oczekując w zamian.
Babcia Liunia odeszła. I każdy, kto nawet po krótkim spotkaniu stał się jej wnukiem, będzie za nią tęsknił…


Alla Klimowicz"

Wednesday, February 16, 2011

Kopalnia Soli „Wieliczka” – bezcenny zabytek, nowoczesne przedsiębiorstwo

Kopalnia soli w Wieliczce to nie tylko znana na całym świecie atrakcja turystyczna, ale również jedno z najstarszych przedsiębiorstw produkcyjnych Europy. To także polska marka, wszak w Wieliczce przed wiekami po raz pierwszy zaczęto oznaczać produkt (sól) marką – herbem kopalni. Dzisiaj to nowocześnie zarządzana firma, która umiejętnie łączy wielowiekową tradycję ze współczesnością.

Źródło dochodów państwa

W czasach Kazimierza Wielkiego jedną trzecią dochodów państwa zapewniały zyski ze sprzedaży wielickiej soli. Szły one na utrzymanie dworu królewskiego i zamków strzegących szlaków handlowych. Korzystały z nich rody zasłużone dla kraju. Zapewniały finansową podstawę świeżo powołanej krakowskiej Alma Mater. Dzięki wprowadzonym regulacjom, dobrej organizacji pracy i wydobycia cennego kruszcu, już w średniowieczu kopalnia stała się jednym z największych przedsiębiorstw salinarnych w Europie. Czasy Monarchii Austro-Węgierskiej były z kolei okresem stabilizacji i poprawy stanu technicznego kopalni. Lata międzywojenne zaowocowały rozbudową kopalni jako zakładu produkcyjnego, ale także rozwojem funkcji turystycznej i leczniczej. Wszelkie działania zahamował wybuch II wojny światowej, ale fatalne skutki dla kopalni przyniósł dopiero okres powojenny. Wtedy to podjęto intensywną eksploatację złoża, nie zważając na konsekwencje. Skutki tych działań niwelowane są do dziś.


Od wydobycia do turystyki

Wpisanie kopalni na listę UNESCO rozpoczęło nowy etap. Po wielu stuleciach eksploatacji soli zaczęto bardziej doceniać jej historyczną i kulturotwórczą rolę. Przełomowy był jednak rok 1992, gdy doszło do potężnego podziemnego wycieku wody na głębokości 160 metrów. Poważnie zagrożona była wtedy kopalnia i istniejące nad nią miasto Wieliczka. Udało się opanować napływ wody, ale to dramatyczne wydarzenie było sygnałem, że niezbędne są intensywniejsze prace nad zabezpieczeniem wyrobisk.
W 1996 roku górnicy definitywnie zakończyli eksploatację solnych pokładów. Na rynek trafia rocznie ok. 16 tyś. ton wielickiej soli, ale uzyskiwane są one nie drogą wydobycia, lecz jak gdyby „przy okazji”, w procesie odparowywania soli z kopalnianych wód.
Teraz władze kopalni koncentrują się na zachowaniu dla przyszłych pokoleń zabytkowych podziemi i udostępnianiu pomnika historii, kultury, przyrody, techniki, a także miejsca kultu.


Zabezpieczanie wyrobisk

Zabezpieczanie kopani polega na zwalczaniu zagrożeń: wodnych, gazowych i zawałowych. Kopalnia jest sukcesywnie osuszana, komory nie posiadające wartości historyczno-kulturowej zasypywane są piaskiem. Jednocześnie komory o zabytkowej wartości zabezpiecza się przez wklejanie w górotwór kotew – długich rurek lub prętów, które przytwierdzają wierzchnią warstwę komory do głębszych skal. Kotwy zabezpieczają wyrobiska, nie zmieniając ich kształtu. Zabytkowe komory zabezpieczane w ten sposób w ostatnich latach to: Michałowice, Maria Teresa II, Dworzec Gołuchowskiego, Witos, Pistek, Urszula, Drozdowice IV, kaplica św. Jana, Lebzeltern, Stajnia Gór Wschodnich, III/140, Pieskowa Skała, Lill, Kazanów.


Rewitalizacja terenów

Równolegle z pracami podziemnymi trwa rewitalizacja starych obiektów kopalnianych na powierzchni. Prace obejmują m.in. likwidację zbędnych obiektów związanych z dotychczasową produkcyjną działalnością kopalni, które ze względu na pogarszający się stan mogą powodować zagrożenie dla bezpieczeństwa ludzi i środowiska. „Wracamy do koncepcji parku zdrojowego z 1840 roku. W parku św. Kingi powstaną obiekty, które służyły będą turystyce, rekreacji i lecznictwu” – mówi prezes kopalni Zbigniew Zarębski. Park św. Kingi zmieni się w stylowe miejsce odpoczynku turystów i mieszkańców. Obok hoteli i uzdrowiska powstaną obiekty małej architektury, urządzona zostanie zieleń.
Jednym z celów strategicznych kopalni na najbliższe lata jest też podnoszenie efektywności zarządzania. Przed wiekami kopalnia była liderem we wdrażaniu nowych rozwiązań organizacyjnych i technicznych. Teraz wprowadzane są często pionierskie systemy i programy w zarządzaniu, informatyce, controllingu.


Podziemia tętniące życiem

Turystom z całego świata kopalnia znana jest z podziemnej trasy turystycznej – najcenniejszych pod względem historycznym, kulturowym, geologicznym i widokowym wyrobisk. Podejmowane przez kopalnię działania mają zapewnić wszystkim odwiedzającym wielickie podziemia najwyższy komfort zwiedzania oraz bezpieczeństwo w obiekcie górniczym.
Rynek usług turystycznych cechuje się dużą wrażliwością i koniecznością dopasowywania się do jego wymogów. Rosną potrzeby i wymagania gości, a tym samym powstaje konieczność ciągłej modernizacji zarówno trasy turystycznej jak i sąsiadujących z nią wyrobisk. Każde pokolenie górników pragnie, bowiem, pozostawić po sobie ślad działania, toteż kopalnia zmienia się, poszukuje nowoczesnych rozwiązań, które choć dostosowują obiekt do wymagań współczesności nie naruszają jego zabytkowego charakteru.

Czyż kaplica św. Kingi, perła wielickich podziemi, nie byłaby tylko pustą salą pełną rzeźb, gdyby nie udzielane w niej śluby, odprawiane co tydzień msze święte, wreszcie koncerty muzyki poważnej? Nieustanna ludzka obecność czyni z kopalni wyjątkowe miejsce, w którym imponująca przeszłość splata się z teraźniejszością. Jesteśmy świadkami i strażnikami niezwyczajnej ciągłości dziejów obiektu, który wciąż się rozwija.

Kopalnia to bez wątpienia serce Wieliczki, żywo bijące dzięki ogromnej liczbie turystów. Mieszają się języki, narodowości często bardzo egzotyczne – odwiedzają kopalnię m.in. mieszkańcy Egiptu, Sri Lanki, Mauritiusa, Kenii, Kolumbii, Hong-Kongu, bowiem sława wielickich podziemi dociera nawet do najodleglejszych zakątków świata.
Ogromne wydrążone w soli przestrzenie, piękne podziemne pejzaże, urokliwe solankowe jeziorka, kaplice będące świadectwem głębokiej i szczerej wiary górników – wędrówka trasą turystyczną na długo pozostaje w pamięci. W czasach, gdy Polskę wymazano z mapy Europy, wizyta w Wieliczce miała charakter patriotycznego obowiązku, manifestacji narodowej tożsamości. Również dzisiaj każdy Polak chce odwiedzić Wieliczkę. Mówi się, że czyni to przynajmniej trzykrotnie – najpierw jako dziecko, by po latach wrócić z własnymi pociechami, potem z wnukami pokazać im wspaniałość podziemnego świata.

Organizacja ruchu turystycznego jest tak pomyślana, by zagwarantować zwiedzającym jak największą satysfakcję, a sam ruch uczynić płynnym i sprawnym. Nadto trasa turystyczna posiada odcinki dostosowane do potrzeb gości niepełnosprawnych, którzy mają możliwość zwiedzenia najpiękniejszych miejsc kopalni, m.in. kaplicy św. Kingi.

Oprócz obsługi ruchu spółka trasa turystyczna zajmuje się także działalnością biznesową. W strukturze sprzedaży następuje ciągły wzrost udziału sfer okołoturystycznych, organizacji imprez, gastronomii, wreszcie lecznictwa. Prężnie rozwija się również Podziemny Ośrodek Rehabilitacyjno-Leczniczy, który oferuje unikatową na skalę światową aktywną rehabilitację układu oddechowego prowadzoną na III poziomie kopalni w komorach Jezioro Wessel i Stajnia Gór Wschodnich.
Dzięki powołaniu spółki trasa turystyczna kopalnia jest obecnie jedynym tej klasy obiektem w Polsce, który w zakresie udostępniania obiektu zabytkowego nie korzysta z pomocy państwa. W ciągu 10 lat istnienia spółki udało się wypracować środki, które posłużyły rozbudowie turystycznej infrastruktury, a Kopalnia Soli „Wieliczka” stała się rozpoznawalną na świecie wizytówką Polski o niepodważalnej marce.

Do wielickich podziemi warto powracać. Wprowadzane zmiany, udogodnienia i nowe propozycje sprawiają, że podziemny świat odkrywany jest na nowo. Poprawia się komfort zwiedzania i jakość obsługi przewodnickiej.
Działania Kopalni Soli „Wieliczka” spotykają się z uznaniem, o czym świadczą przyznawane jej nagrody. Czytelnicy dziennika Rzeczpospolita uznali kopalnię za pierwszy cud Polski, zaś czytelnicy National Geographic, za jedno z najpiękniejszych miejsc na Ziemi.

Jutrzenka 2-3/2011

Sunday, January 23, 2011

Słuchaj, dzieweczko! Ona nie słucha...

Czy zdarzyło ci się kiedyś, drogi Czytelniku, prowadzić rozmowę i w pewnym momencie zdać sobie sprawę z tego, że druga osoba cię nie słucha. Nagle przenosi swoją uwagę na kogoś innego i zaczyna z tym innym rozwijać nowy wątek, bądź zaczyna opowiadać swoje własne historie nie reagując na twoje albo, co gorsza, w ogóle sobie idzie i pozostawia cię, żebyś w obecności ścian dokończył swoją opowieść. Pisząc powyższy akapit uświadomiłam sobie, że niesłusznie użyłam wyżej słowa „rozmowa”. To, co opisałam przypomina monolog. Chociaż raczej nie, bo monolog wymaga audytorium. Pozostaje, więc, tylko bezsensowne gadanie do siebie… To tylko taka mała dygresja.

Ostatnio coraz częściej jestem świadkiem takich sytuacji i zastanawiam się, skąd się to bierze? Te obszerne kontakty społeczne są coraz bardziej powierzchowne, a takie „rozmowy” – na porządku dziennym. Co z tego, że mamy pięćset znajomych na facebooku’u, jeśli z większością z nich nawet nigdy nie rozmawialiśmy. Wylewamy na swoich znajomych swoje sukcesy i smutki, a to, że nas nie słuchają jest bez znaczenia. Wymagamy od nich informacji, a potem nawet nie słuchamy, co mają do opowiedzenia. Mamy coraz więcej kolegów, kumpli, znajomych, ale coraz mniej przyjaciół.

To nic dziwnego, że psychologowie na całym świecie zarabiają krocie, skoro nie mamy do kogo pójść, żeby podzielić się swoimi problemami i żeby nas, najzwyczajniej w świecie, wysłuchał. Problem tylko w tym, że psycholog wysłucha (albo przynajmniej sprawi takie wrażenie), zabierze swoje (a raczej twoje) pieniądze i się pożegna. Nie przyjmie tego do serca, nie będzie się szczerze zastanawiał, jak ci może pomóc (bez przepisywania tabletek). Dlatego warto pielęgnować i dbać o to, żeby nasze znajomości przeradzały się w przyjaźnie. Wtedy, jeśli będziesz miał zły dzień, nie pójdziesz do psychologa po tabletkę, ale wpadniesz do przyjaciela na herbatę i poprawę nastroju. To nic nie kosztuje, a przynosi ulgę i zadowolenie dla obu stron.

Dlaczego, więc, mamy tak mało przyjaciół? Zastanawiam się, czego brakuje? Może czasu? Może szacunku dla drugiej osoby i otoczenia? Może inne sprawy wydają się ważniejsze? Może wydaje nam się, że naszą potrzebę przebywania z ludźmi wypełni milion wirtualnych znajomych w Internecie? Może za bardzo koncentrujemy się na sobie, a mniej udzielamy uwagi innym? Może boimy się otworzyć i uwierzyć w ludzi?

Tak jest, mamy coraz mniej czasu na sprawy najważniejsze. Jesteśmy zajęci zarabianiem pieniędzy, których nigdy nie wystarcza i nawet nie mamy potem czasu, żeby je wydać. Po co nam szacunek do innej osoby, to my przecież jesteśmy pępkiem świata i to wszyscy inni muszą nas szanować! Jasne, że ważniejsze jest klikanie na stronach internetowych lub czytanie plotek tamże. Oczywiście, że kolejny dodany do znajomych wirtualny Ahmed pospieszy nam z pomocą, kiedy tego będziemy potrzebować!

Trzeba słuchać i być słuchanym, obserwować otoczenie, wychwytywać znaki, które nam podaje. W ten sposób można się dowiedzieć o wiele więcej, niż pytając wprost. Pokażmy światu, że nam zależy, że nie jesteśmy ignorantami! Może wtedy łatwiej będzie nam z kimś się zaprzyjaźnić i będzie szansa na to, że nas też ktoś wysłucha.

Saturday, January 22, 2011

Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy

Każdego roku w drugą niedzielę stycznia na ulicach można zobaczyć ludzi z czerwonymi serduszkami przyklejonymi do kurtek, czapek, plecaków. Co chwila można spotkać młodzież rozdającą te serduszka i zbierającą pieniążki do specjalnych puszek. Dla tych, którzy nie wiedzą, o co chodzi: to jest Finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy!

Serduszka przyklejano dosłownie gdzie się da :)

Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy to fundacja charytatywna, której podstawowym celem jest działalność w zakresie ochrony zdrowia polegająca na ratowaniu życia chorych osób, w szczególności dzieci, i działanie na rzecz poprawy stanu ich zdrowia, jak również na działaniu na rzecz promocji zdrowia i profilaktyki zdrowotnej.

Najbardziej znaną formą działalności fundacji jest coroczna, ogólnopolska impreza rozrywkowo-medialna o charakterze charytatywnym, nazwana Finałem Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Podstawowym elementem Finału jest granie „wielkiej orkiestry”, czyli odbywające się w całej Polsce (a także poza jej granicami) koncerty muzyczne, z których dochód przeznaczany jest na cele Fundacji. W czasie Finału organizowanych jest również wiele innych form zbiórki funduszy, z których najważniejsza jest zbiórka pieniędzy na ulicach miast prowadzona przez licznych wolontariuszy. Zebrane pieniądze są przeznaczane na z góry ustalone cele związane z ochroną zdrowia, szczególnie zdrowia dzieci. W tym roku fundusze zostaną przeznaczone na zakup sprzętu dla dzieci z chorobami urologicznymi i nefrologicznymi.

Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy jest drugą, co do wielkości pozyskiwanej rocznej kwoty, fundacją charytatywną w Polsce (więcej pieniędzy zbiera tylko Caritas).

Fundacja ta została założona w Warszawie 2 marca 1993 przez Jerzego Owsiaka, polskiego dziennikarza radiowego i telewizyjnego. Pomysł założenia fundacji zrodził się po udanej akcji zbierania pieniędzy dnia 3 stycznia 1993, zapoczątkowanej przez Owsiaka w muzycznym programie emitowanym przez drugi kanał Polskiej Telewizji TVP2 pt. „Róbta co chceta”.

Pieniądze zbierano dla Oddziału Kardiochirurgii Dziecięcej w Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie. Uwieńczeniem tego przedsięwzięcia był finał całej akcji, zorganizowany w studiu TVP2 w Warszawie i wyemitowany 3 stycznia 1993. Podczas pierwszego finału zebrano ponad 1,5 mln dolarów, co przeszło najśmielsze oczekiwania organizatorów. Dzięki zebranym pieniądzom Jerzy Owsiak, z później założoną Fundacją, mógł zakupić potrzebny sprzęt nie tylko dla Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie, ale także dla 10 oddziałów Kardiochirurgii Dziecięcej w Polsce.

Finał WOŚP stał się cykliczną imprezą wpisaną na stałe w polski kalendarz. Co roku w wielu miastach Polski organizowane są koncerty, festyny, festiwale, happeningi, na które zapraszane są gwiazdy polskiej muzyki rozrywkowej, które często grają za darmo. Co roku do Fundacji zgłaszają się wolontariusze chętni do zbierania pieniędzy na ulicach miast. W każdym województwie działają lokalne „Sztaby WOŚP” odpowiedzialne za wstępne zliczanie pieniędzy zebranych przez podległych im wolontariuszy, a następnie przelanie ich na konto WOŚP. W zakresie obowiązków sztabów jest też organizowanie lokalnych finałów WOŚP w większych miastach Polski.


Podczas każdego finału licytowane są „Złote Serduszka”, „Złote Karty Telefoniczne” oraz upominki podarowane przez ludzi z Polski i świata na rzecz Fundacji. Tradycja licytowania serduszek powstała podczas pierwszej edycji Finału WOŚP w 1993, kiedy to Fundacja otrzymała w darze złote wyroby. Warszawski jubiler podsunął pomysł, aby ze złota podarowanego Fundacji wykonać „Złote Serduszka”. Autorem wzoru serduszka jest Mennica Państwowa. Każde z serduszek ma na sobie napisany kolejny numer oraz datę Finału, podczas którego było licytowane.


Jutrzenka 1/2011
Opracowano na podstawie http://pl.wikipedia.org/ i http://www.wosp.org.pl/

Thursday, January 20, 2011

Jak świętuje się Boże Narodzenie w Mołdawii

Mołdawia jest krajem prawosławnym, według danych z 2006 roku, ponad 98% ludności deklarowało to wyznanie. Boże Narodzenie, więc, świętuje się w Mołdawii, według starego kalendarza juliańskiego, 7 stycznia. Choć w sąsiedniej Rumunii panuje również wyznanie prawosławne, za Dzień Narodzenia Bożego uważa się tam 25 grudnia. Oprócz tego, tradycje i obyczaje bożonarodzeniowe w Mołdawii i Rumunii są podobne.

Crăciunel
W Wigilię Bożego Narodzenia kobiety zajmują się pieczeniem kołaczy, małych i dużych oraz tak zwanych „crăciunei”, które uważa się za symbol odrodzenia i odnowienia. Według starodawnego obyczaju, umieszcza się je na ścianie pod ikonami, gdzie pozostają aż do wiosny. Kołacze, obwarzanki i cukierki są rozdawane później kolędnikom, którzy w Wigilię wieczorem chodzą z kolędami od domu do domu.

W Wigilię wieczorem Pani domu ozdabia stół. Jest na nim ikona, a wokół niej potrawy wigilijne: butelka czerwonego wina, bób, gotowane suszone śliwki, gołąbki, a w każdym rogu stołu stawia po jednym kołaczu. Zdobienie stołu wigilijnego może się różnić w różnych regionach kraju, ale wszystkie potrawy powinny być postne i nikt z domowników nie może ich skosztować dopóki ksiądz nie pobłogosławi jedzenia. Tradycja przewiduje surowy post w przeddzień Bożego Narodzenia i siada się do stołu tylko po pojawieniu się na niebie pierwszej gwiazdki, która przypomina o Gwieździe Betlejemskiej.

Choinka jest niezastąpionym elementem Świąt Bożego Narodzenia. Dawno temu była zdobiona jabłkami i piernikami, później świeczkami i błyszczącymi girlandami, a obecnie, w dobie rozwoju technologicznego, choinka zdobiona jest lampkami i bombkami o przeróżnych kształtach. W niektórych rodzinach pod choinką umieszcza się małą szopkę z Dzieciątkiem Jezus, Marią i Józefem. Jest to również miejsce gdzie Moş Crăciun – miejscowy odpowiednik Świętego Mikołaja, pozostawia w noc Bożego Narodzenia prezenty dla najmłodszych.

Kolędy to kolejny z głównych elementów bożonarodzeniowych. W noc Bożego Narodzenia dzieci i młodzież zbierają się w grupy i wędrując od domu do domu roznoszą radosną wieść o Narodzeniu Jezusa. Grupy te mają zazwyczaj określoną hierarchię, przewodniczącego i miejsce spotkania. W gościnnych domach dostają obwarzanki, orzechy, jabłka i upieczone wcześniej kołacze.

Gwiazda jest innym ważnym atrybutem świątecznym. Na długiej pałce przybija się wielką drewnianą gwiazdę pokrytą błyszczącym papierem i ozdobioną gałązkami choinki. Ona jest symbolem Gwiazdy Betlejemskiej, która wskazywała Trzem Królom drogę do miejsca narodzenia Jezusa. Z gwiazdą chodzą przeważnie dzieci od 7 do 14 lat śpiewając „Steaua sus răsare” („O gwiazdo betlejemska”), „Trei Crai de la Răsărit” („Trzej Królowie”) czy „În oraşul Vifleem” („Dzisiaj w Betlejem”).

Jedną z dawnych tradycji świątecznych związanych z urodzajnością ziemi jest Taniec Kozy. Główną rolę w tym odgrywa, oczywiście, Koza, ale oprócz niej uczestniczą w tym Pasterz, Cygan, Diablik i wiele innych postaci, w zależności od pomysłowości organizatorów. Taniec Kozy polega na przedstawieniu zabicia, opłakiwania, pogrzebu i ożywienia Kozy. Z czasem ten taniec stał się rytuałem, który ma przyczynić się do tego, że następny rok będzie jeszcze bardziej urodzajny i przyniesie jeszcze większe plony niż mijający.

W związku z tym, że Mołdawia była i nadal jest krajem rolniczym, wiele tradycji i obyczajów związane są z urodzajnością ziemi i plonami. Taniec Kozy to tylko jeden z kilku takich rytuałów.

Według starych obyczajów, w Wigilię ludzie starali się pozbierać od sąsiadów rzeczy, które pożyczali, ponieważ wierzyli, że ich miejsce jest w gospodarstwie. Kobiety wrzucały do wody, w której robiły pranie, metalowe monety, żeby w następnym roku były piękniejsze i bogatsze. Mężczyźni dotykali wszystkich narzędzi pracy w gospodarstwie, żeby w nowym roku mieć z nich jeszcze większy użytek. W przeddzień Bożego Narodzenia wkładano podkowę do wiadra z wodą, pierwszy pił z tego gospodarz, a następnie poił bydło, żeby było zdrowe i mocne jak żelazo.

To tylko kilka z wielu starodawnych obyczajów mołdawskich i rumuńskich. Przestrzega się ich, niestety, w coraz mniejszym stopniu. Najbardziej, oczywiście, są praktykowane na wsi.

Żeby było ciekawiej, dodam, że w rodzinach mieszanych wyznaniowo, tak jak na przykład w mojej, Boże Narodzenie świętować zaczynamy według kalendarza gregoriańskiego 24 grudnia, a kończymy 7 stycznia, według starego kalendarza juliańskiego, gdyż świętowania narodzin Pana nigdy za wiele. :)

Miesięcznik polonijny "Kontakty", Berlin, Niemcy nr 12/2008