Thursday, October 6, 2011

Drive

Najwyraźniej nie zrozumiałam tego filmu. Po seansie chciałam biec do kasy i prosić, żeby mi zwrócili kod promocyjny albo pieniądze, żebym mogła pójść na jakiś inny! Film ten został zaprezentowany publiczności, m.in. na stronie kina, jako akcja, dramat. Akcji w tym filmie może nazbiera się na 5 minut, a może i nie. A dramatem były stroje głównego bohatera.


Jeśli mnie ktoś zapyta, o czym był ten film, nie będę w stanie jednoznacznie odpowiedzieć. Może o wyścigach? Ale wątek wyścigowy skończył się nie zdążywszy się dobrze zacząć. Shannon (właściciel garażu, gdzie pracował Driver) wyprosił u znajomego biznesmena/gangstera pieniądze na start, które chciał zainwestować w głównego bohatera. Inwestor miał okazję jeden raz zobaczyć kierowcę na torze i na tym właściwie koniec.

A może film był o nocnej pracy głównego bohatera? Oferował on swoje usługi transportowe tym, którzy chcieli ukryć się z kradzionymi pieniędzmi przed policją. Temu poświęcono kilkanaście minut na samym początku filmu i powrócono do tego wątku, kiedy główny bohater pomagał Gabrielowi, mężowi swojej sąsiadki (w której zresztą się podkochiwał) okraść lombard, żeby zwrócić długi kolegom z więzienia. Tym razem ucieczka się nie do końca udała, mąż został śmiertelnie postrzelony, ale Driver odjechał z dziewczyną i pieniędzmi.

A może to jednak film o zemście? Po śmierci Gabriela Driver rozpoczął prześladowanie tych, którzy stali za śmiercią sąsiada. Udało mu się zresztą wszystkich załatwić i ranny (dostał nożem w brzuch) pojechał w siną dal pozostawiając ostatnią ofiarę i pieniądze na parkingu oraz owdowiałą sąsiadkę z kilkuletnim dzieckiem na pastwę losu.

Ogólnie film dosyć nudny, krótkie i sztywne dialogi, mało emocji, długie pauzy między wypowiedziami i skąpa ścieżka dźwiękowa. Niektórzy mogą powiedzieć, że to dodawało tajemnicy. Tajemnicę tę co jakiś czas rozwiewały sceny zabójstw pożyczone od Tarantino. Miałam wrażenie, że sam Quentin wprowadził pewne zmiany do scenariusza, żeby dodać trochę akcji do „akcji”.

Nawet nie można było w pełni docenić i podziwiać Ryana Goslinga ponieważ, nie wiadomo z jakiej przyczyny, kostiumolodzy stwierdzili, że do tej roli najlepiej pasuje strój „pedałowaty”. Otóż przez cały film Driver paradował w obcisłych spodniach i krótkiej koszulce dżinsowej oraz białej (nie wiem czy nie atlasowej) kurtce z dużym pomarańczowym skorpionem na plecach.

Nic dziwnego, więc, że przez cały film chichrałyśmy się z kuzynką, a kolega z tyłu po seansie nie wytrzymał i doradził nam, żebyśmy następnym razem kupiły bilety na Smerfów. Chyba ma rację, lepiej byśmy poszły na Smerfów! :)