Friday, February 17, 2012

INFORMATOR DLA MATURZYSTÓW: STUDIA W POLSCE

Osoby zainteresowane studiami w Polsce zapraszamy do korzystania z internetowego informatora dla kandydatów na studia – http://www.emta.pl/. Informator zawiera aktualne informacje o rekrutacji na studia w niemal wszystkich uczelniach publicznych i niepublicznych. Kandydaci na studia mogą tu uzyskać bezpośredni dostęp do aktualnych, przygotowanych przez działy rekrutacji uczelni informacji.

STUDIA W POLSCE ZE STYPENDIUM RZĄDU RP

O studia w Polsce z jednoczesnym przyznaniem stypendium Rządu RP mogą ubiegać się obywatele Mołdawii, którzy spełniają następujące wymogi:
– posiadają udokumentowane pochodzenie polskie;
– ukończyli szkołę średnią (uzyskali atestat dojrzałości);
– są zdolni do podjęcia studiów wyższych (świadectwo lekarskie);
– zdali egzamin wstępny przed Komisją Egzaminacyjną i zostali zatwierdzeni na takie studia przez Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego

Stypendium przyznawane jest na poszczególne lata studiów nie dłużej niż na okres programowego trwania danej formy studiów.

Termin składania dokumentów na studia pierwszego stopnia i jednolite studia magisterskie upływa z dniem 20 kwietnia 2012 r.
Zasady, tryb i zakres rekrutacji osób polskiego pochodzenia z państw Europy Środkowo-Wschodniej, Gruzji, Kazachstanu, Turkmenistanu, Uzbekistanu na kształcenie w Polsce ze stypendium ministra właściwego do spraw szkolnictwa wyższego na rok akademicki 2012/2013 możecie znaleźć na stronie internetowej:

Na stronie możecie również pobrać:
– nazwy kierunków studiów;
– wykaz przedmiotów, z jakich przeprowadzone będą sprawdziany testowe na poszczególne kierunki studiów;
– podstawowe informacje dla cudzoziemców polskiego pochodzenia (narodowości polskiej nie posiadających polskiego obywatelstwa) podejmujących kształcenie w Polsce;
– informacja dla stypendystów RP o zasadach wypłacania stypendium Rządu RP;
– oświadczenie;
– kwestionariusz kandydata na kształcenie w Polsce;
– tryb przeprowadzania postępowania kwalifikacyjnego.
Polskie pochodzenie kandydata jest warunkiem koniecznym przyjęcia i rozpatrywania aplikacji na wszystkie formy kształcenia w Polsce ze stypendium Rządu RP. Posiadacze Karty Polaka nie muszą dokumentować polskiego pochodzenia.

Kandydaci muszą spełniać również następujące kryteria:
– znajomość języka polskiego w stopniu co najmniej dostatecznym;
– ukończony 17 rok życia przed rozpoczęciem kształcenia w Polsce tj. przed 1 października danego roku akademickiego, w wyjątkowych przypadkach dopuszcza się osoby, które nie ukończą 17 lat;
– legitymowanie się świadectwem ukończenia szkoły średniej (dojrzałości) uprawniającym do podjęcia studiów wyższych w kraju wydania – dla absolwentów, którzy ukończyli szkołę nie dawniej niż trzy lata;
– świadectwo z ostatniej klasy / semestru w szkole średniej – dla osób, które w momencie ubiegania się o przyjęcie na studia w Polsce nie ukończyły jeszcze szkoły;
– na świadectwie maturalnym lub ostatnim świadectwie (z ostatniej klasy szkoły średniej) mają z przedmiotów kierunkowych ocenę co najmniej dobrą;
– odznaczają się dobrym stanem zdrowia, poświadczonym świadectwem wystawionym przez upoważnioną jednostkę służby zdrowia.

Zainteresowani i uprawnieni kandydaci zgłaszają swój akces kształcenia się w Polsce w polskim przedstawicielstwie dyplomatyczno-konsularnym:

Konsulat RP w Kiszyniowie
str. Vasile Alecsandri 101
MD-2012 Chişinău
Tel.: +373 22 22 38 50,
+373 22 22 38 51


ОБУЧЕНИЕ В ПОЛЬШЕ

Всех, кто заинтересован обучением в Польше, приглашаем воспользоваться услугами интернет-информатора для поступающих в вузы –
http://emta.pl/. Здесь вы найдете информацию о приеме в высшие учебные заведения Польши – как частные, так и государственные. Поступающим предлагается непосредственный доступ к актуальной информации каждого вуза.


ОБУЧЕНИЕ В
ПОЛЬСКИХ ВУЗАХ СО СТИПЕНДИЕЙ ПРАВИТЕЛЬСТВА ПОЛЬШИ

Обучение в польских вузах со стипендией правительства Польши является возможным для тех граждан Молдавии, которые:


– могут подтвердить свое польское происхождение;
– закончили среднюю школу (получили аттестат зрелости/бакалавриат);
– состояние здоровье которых не препятствует обучению в вузе (медицинская справка);
– сдали вступительные экзамены комиссии из Польши и получили подтверждение от министра науки и высшего образования Польши.

Стипендия студентам признается на определенное количество лет обучения, но не более, чем на период прохождения программы по данной форме обучения.

Срок сдачи документов для обучения на первом уровне и в магистратуре – до 20 апреля 2012 г.

Основные положения и порядок приема лиц польского происхождения из государств Центральной и Восточной Европы, Грузии, Казахстана, Туркменистана, Узбекистана для обучения в вузах со стипендией министра высшего образования Польши на 2012/2013 академический год можно найти на интернет-странице:


www.kijowkg.polemb.net

Там же вы сможете найти:
– названия специальностей;
– перечень предметов, соответствующих выбранной специальности, по которым будете сдавать тесты;
– основную информацию для иностранцев польского происхождения (польской национальности, не имеющих польского гражданства), намеревающихся учиться в Польше;
– информацию для стипендиатов о правилах получения стипендии правительства Польши;
– образец заявления;
– анкету кандидата на обучение в Польше
– порядок проведения процесса зачисления (квалификации).

Польское происхождение является обязательным условием принятия и рассмотрения заявок на все формы обучения со стипендией правительства Польши. Обладатели Карты Поляка не обязаны подтверждать документально свое польское происхождение.

Кандидаты должны также соответствовать следующим критериям:
– знать польский язык на достаточном уровне;
– иметь полные 17 лет до начала обучения в Польше, т. е. до 1 октября данного академического года, в исключительных случаях принимаются лица, не достигшие 17 лет;
– иметь документ, подтверждающий окончание средней школы (аттестат зрелости), который позволяет обучаться в вузах в той стране, где он выдан – для выпускников, закончивших школу не позднее, чем 3 года назад;
– иметь свидетельство, выданное за последний семестр выпускного класса средней школы – для лиц, которые в момент ходатайства о приеме в вуз еще не окончили среднюю школу;
– в аттестате или в справке из выпускного класса средней школы по основным предметам иметь как минимум хорошие оценки;
– отличаться хорошим состоянием здоровья, которое удостоверено справкой, выданной уполномоченным медицинским учреждением.

Кандидаты, заинтересованные поступлением в польские вузы и соответствующие вышеперечисленным критериям, должны обратиться с документами в польское дипломатическое представительство:

Консульство Польши в Кишиневе
ул. В. Александри 101
MD-2012 Кишинев
Тел.: +373 22 22 38 50,
+373 22 22 38 51

Wojna biurowa cz. 1

Ach, ta odwieczna walka pracowników i pracodawców! Jedni każą pracować po godzinach, drudzy co chwila są na zwolnieniu. A jakże może być inaczej skoro od samego początku jesteśmy po różnych stronach barykady, reprezentujemy różne grupy interesów. W uproszczeniu: pracodawca chce, żeby pracownicy pracowali  jak najwięcej za jak najmniejsze pieniądze, a pracownicy chcą pracować jak najmniej i otrzymywać wysokie wynagrodzenia. Trzeba znaleźć jakiś złoty środek, żeby wspólnie generować porządne wyniki.

Przejdźmy przez cały proces rekrutacyjny od zapoznania się z ofertą przez rozmowę kwalifikacyjną, aż po rozpoczęcie pracy. Przeglądamy sobie oferty pracy i cóż widzimy na starcie? Widzimy, że większość ofert zawiera przynajmniej dwa razy tyle punktów w rozdziale „Wymagania” niż w rozdziale „Oferujemy” (to w najlepszym wypadku). Wykształcenie, doświadczenie (im więcej tym lepiej), znajomość języków (im więcej tym lepiej), obsługa komputera i przeróżnych programów, umiejętności miękkie, umiejętności twarde, aż ci się w głowie miesza od tylu wymagań. Co otrzymuje w zamian taki wszechwiedzący egzemplarz? Pracę w międzynarodowej albo przynajmniej w dynamicznie rozwijającej się firmie (i to niezależnie od tego czy mamy kryzys czy rozkwit, wszystkie firmy się dynamicznie rozwijają). W wielu przypadkach ten zaszczyt już ma kandydatowi wystarczyć. Na szczęście niektóre firmy dorzucają jeszcze rzekomo atrakcyjną ścieżkę rozwoju zawodowego - ale to było wcześniej. Teraz jak mamy kryzys to po długiej liście wymagań następuje od razu przycisk „Aplikuj”. No i oczywiście jest informacja, że nie wszyscy będą mieli szczęście otrzymać telefon z zaproszeniem na rozmowę kwalifikacyjną.

Załóżmy, że skusiliśmy się na pracę w międzynarodowej, dynamicznie rozwijającej się firmie i nawet zaprosili nas na rozmowę. Czasami pracodawcy są tak pewni siebie i zarozumiali albo po prostu brakuje im profesjonalizmu, że zmuszają kandydatów czekać 15-30 minut na to, aż ktoś raczy się pojawić. Albo jeszcze lepiej, w trakcie rozmowy osoba przeprowadzająca wywiad nagle uświadamia sobie, na jakie stanowisko rekrutuje pracownika: ”A Pani na stanowisko analityka aplikowała?!”. Ma się wrażenie jakby pracodawcy byli przekonani, że skoro kandydat złożył podanie o przyjęcie na dane stanowisko, to już nie może zmienić zdania i decyzja należy tylko do nich, więc można sobie pozwolić na niekompetencję! Tymczasem jest to decyzja dwustronna i potencjalny pracownik również może podziękować i wyjść.

Na rozmowach padają pytania, odpowiedzi na które można łatwo znaleźć w dokumentach aplikacyjnych, a także pytania niepoprawne, jak na przykład o plany osobiste na przyszłość. A w stosunku do obcokrajowców wszyscy chcą się upewnić czy aby na pewno nie mają oni zamiar zwiać w najbliższym czasie nie poinformowawszy o tym wcześniej. A przecież podpisywana jest umowa, w której między innymi jest określony termin jej ważności oraz warunki wypowiedzenia, które obowiązują obie strony! Pracodawcy chcą również wiedzieć, co motywuje kandydata do pracy. Najlepiej gdyby pracownik się automotywował bez przerwy, żeby przynajmniej tę kwestię mieć z głowy. Tymczasem pozytywna motywacja do pracy jest efektem działań dwustronnych pracodawcy i pracownika. Takie pytanie jest uzasadnione w przypadku, kiedy rekrutujący chce tę wiedzę wykorzystać do tego, żeby zapewnić pracownikowi warunki, w których pracowałby on produktywnie i w pełnej harmonii.

Powoli doszliśmy do moich ulubionych pytań na rozmowie kwalifikacyjnej. Po półgodzinnym opowiadaniu o swoim doświadczeniu, umiejętnościach i studiach pada pytanie: „Dlaczego mamy wybrać właśnie Panią/Pana?”. Tym samym przekreślając wszystko, co zostało do tej pory powiedziane. Zamiast notować, wyciągać wnioski i podsumować dla siebie profil kandydata rekrutujący zrzuca to zadanie na plecy aplikującego. Albo to: „Co może Pani/Pan wnieść do naszej firmy/działu?”. Jakby to, że będzie on tam siedział co najmniej po 8 godzin dziennie i wykonywał wszystkie powierzone mu zadania to za mało! Jeszcze to mogę zrozumieć w przypadku rekrutacji wewnętrznej, kiedy pracownik już mniej więcej zna firmę i potrafi odnieść swoje umiejętności do funkcjonowania konkretnego działu. Ale jeśli to jest zupełnie nowa firma, kandydat nie ma pojęcia (bo i nie ma skąd) jak ona działa od wewnątrz i czego jej brakuje, to jak można sensownie na to pytanie odpowiedzieć? Już nie wspominam o tym, że pracodawca nie śpieszy się z przedstawieniem tego, co praca w danej firmie wniesie dobrego do życia kandydata. Nawet do tego doszło, że pytają się czy życie osobiste aplikującego nie będzie przeszkadzać w pracy, czy nie będzie przeszkodą do przyznania dodatkowych zadań! To już wogóle szczyt chamtswa! Oczywiście, czasem zdarza się dodatkowa praca, jakieś delegacje, na które pracownicy mniej lub bardziej chętnie się zgadzają, kiedy się ich o to poprosi. Ale nie w taki sposób! Takiego typu pytania sprawdzają raczej umiejętności oratorskie aplikantów, którzy mogą pięknie wyrecytować jakież to wielkie korzyści będzie miała firma z tego, że ich zatrudni, co niekoniecznie później przekłada się na umiejętności praktyczne i wiedzę. Gorzej w tej sytuacji mają osoby skromne, nielubiące się pchać, ale cechujące się dużym potencjałem. Warto nauczyć się prezentować własną osobę i jak dobrze się rozreklamować, choć osobiście uważam, że powinny liczyć się czyny oraz wyniki pracy osoby, a nie to, co ona potrafi o sobie opowiedzieć.

Nareszcie dotarliśmy do końcowego punktu rozmów – wynagrodzenie. Obecnie na czasie jest dopytywać kandydata o jego oczekiwania finansowe. To jest bardzo trudne i kłopotliwe pytanie dla aplikującego, szczególnie jeśli to jest jego pierwsza praca. Czasami trudno jest określić wysokość oczekiwanej pensji. Niektórzy boją się powiedzieć za dużo, żeby nie dać rekrutującym powód do rezygnacji: „Nie możemy sobie na Panią/Pana pozwolić.” Inni z kolei boją się powiedzieć za mało, co nie jest pozbawione sensu, ponieważ po to między innymi jest to pytanie, żeby przez przypadek nie zapłacić więcej niż to, na co się dany kandydat mógłby zgodzić. Dla pracodawców jest łatwiej zaproponować jakąś kwotę, ponieważ mają oni określony budżet i wiedzą ile mogą wydać na nowego pracownika. Jeśli boją się przeliczyć, można zawsze na początek zaproponować mniej niż określona w budżecie suma, żeby zapewnić sobie pole do renegocjacji.

Kiedy już się dostaliśmy do pracy jeszcze za wcześnie się cieszyć, bo zaczynają się nowe przygody. Szef nagle zapomina o tym, co jest napisane w wielu podręcznikach z ekonomii i zarządzania oraz o tym, o czym zapewnia swoich podwładnych na spotkaniach pracowniczych, a mianowicie, że najważniejszym atutem firmy są właśnie jej pracownicy. Zamieniają się oni nagle w leniuchów, którzy nie chcą nic robić, których trzeba ciągle pilnować i poganiać. Za długo na zwolnieniu, za mało pracuje, za długie przerwy, za mało tego, za dużo tamtego, za krótko, za długo, itd. Tymczasem odpowiedzialność w pracy nie kończy się na sumiennym wykonywaniu swoich obowiązków. To także znalezienie swojego własnego trybu i tempa pracy. Wtedy pracownik czuje się lepiej i pracuje wydajniej. Odpowiedzialne zachowanie przejawia się również przez to, że zachorowawszy (szczególnie na jakieś wirusowe choroby) pracownik izoluje się od reszty kolegów (przyjmując przepisane leczenie i przebywając na zwolnieniu lekarskim), żeby nie narażać ich na zakażenie, a siebie na pogorszenie stanu swojego zdrowia.

Na koniec parę słów o protekcji w pracy. Ona była, jest i będzie obecna, zawsze tam gdzie są ludzie. To nie jest w żadnym wypadku tylko problem zacofanych i nierozwiniętych krajów (choć tam występuje najczęściej). Jak najbardziej jest ona obecna także w demokratycznych krajach o wolnorynkowej gospodarce. Jedyną różnicą jest to, że w krajach zacofanych jest to jedyny sposób na otrzymanie porządnej pracy, natomiast w tych rozwiniętych masz także możliwość coś osiągnąć dzięki własnej ambicji, wiedzy, wykształceniu i doświadczeniu, ale musisz się bardzo dobrze postarać. Znajomości, pokrewieństwo krwi i duszy oraz inne tajemnicze przyczyny, których nie da się obiektywnie wytłumaczyć (nazwijmy je po prostu „widzimisię”) mogą i w XXI wieku zagwarantować albo przynajmniej zwiększyć czyjeś szanse na sukces.

Thursday, February 9, 2012

Na drodze partnerstwa: KONIN - UNGHENI

We wrześniu 2011 roku podczas XIX-ego Forum Mediów Polonijnych reprezentowałyśmy z Anią Iovu Pismo Polaków w Mołdawii. Razem z innymi dziennikarzami polonijnymi z całego świata mieliśmy okazję odwiedzić miasto Konin po drodze do województwa Zachodniopomorskiego. Spacerowaliśmy po mieście, odwiedziliśmy niektóre zabytki oraz uczestniczyliśmy w konferencji prasowej władz miasta. W przerwie spacerując po korytarzach urzędu miasta zobaczyłam tablice przedstawiające herby miast partnerskich Konina, a wśród nich tablicę z herbem mołdawskiego miasta Ungheni. Poniżej prezentujemy krótkie opisy obu miast oraz zarys współpracy partnerskiej.

Ungheni to miasto położone w zachodniej części Mołdawii, na pograniczu z Rumunią, oddalone od stolicy kraju, Kiszyniowa o 110 km. Miasto zajmuje powierzchnię 15 km kwadratowych. Przebiega tędy magistrala kolejowa łącząca Ungheni z zachodnią Europą. Historia miasta sięga roku 1420, kiedy to Ungheni stało się ważnym ośrodkiem politycznym i administracyjnym w tym regionie. Dzięki licznym kontaktom z sąsiednią Rumunią miasto mogło się przez lata rozwijać i prowadzić ożywiony handel przygraniczny. Oprócz tego mieszkańcy rejonu Ungheni są beneficjentami podpisanej z Rumunią umowy o małym ruchu granicznym. Obecnie rola Ungheni stale rośnie, czego dowodem są coraz szersze kontakty międzynarodowe, w tym także z Koninem. Ungheni jest ważnym węzłem drogowym i kolejowym oraz korzystnym miejscem do prowadzenia działalności biznesowej dzięki Wolnej Strefie Ekonomicznej. W mieście działa jedna z większych w Mołdawii fabryk dywanów, której wyroby cenione są w kraju, jak i poza jego granicami. Prężnie rozwija się także przemysł spożywczy. Ungheni słynie z doskonałej jakości wyrobów alkoholowych, szczególnie likierów i win. W mieście znajduje się także wytwórnia materiałów ceramicznych i zdobionych, której wyroby trafiają na europejski rynek. Ungheni to także ceniony w Mołdawii ośrodek kulturalny. Działają tu liczne grupy artystyczne i folklorystyczne. Do najbardziej znanych należą "Muguraş" i "Struguraş". 

Most Eifell'a w Ungheni łączący Rumunię i Mołdawię 


Konin jest miastem powiatowym nad rzeką Wartą w województwie wielkopolskim. Liczba mieszkańców wynosi ponad 80 tys., jest to trzecie co do wielkości miasto województwa. Jednym z cenniejszych zabytków Konina jest gotycki kościół św. Bartłomieja oraz stojący na skwerze przy kościele najstarszy znak drogowy - słup koniński zwany milowym, także warty zobaczenia jest też Ratusz Miejski i zespół kamienic staromiejskich. Miasto jest ważnym ośrodkiem przemysłu wydobywczego, hutniczego, metalowego, maszyn budowlanych, spożywczego, ma dobrze rozwiniętą sieć handlowo-usługową. Z powodu swojego usytuowania w pobliżu licznych jezior Konin jest atrakcyjnym ośrodkiem turystyczno-rekreacyjnym. Na terenie miasta znajduje się wiele szkół oraz wyższe uczelnie. Miasto jest także prężnym ośrodkiem kulturalnym, odbywa się tu wiele festiwali i konkursów m.in. Międzynarodowy Dziecięcy Festiwal Piosenki i Tańca oraz konkursy pianistyczny i poetycki.

Symbol Konina
 Nazwa miasta, herb oraz artystyczny pomnik na rynku głównym związane są z pewną legendą, według której władca konińskich ziem wybrał się samotnie do lasu na polowanie, gdy napadła go grupa uzbrojonych bandytów. Już mieli zaatakować, gdy usłyszeli konie w galopie. Myśleli, że to odsiecz dla możnego i uciekli. Okazało się jednak, że to było stado dzikich koni, któremu przewodził biały ogier. Jak możemy zaobserwować, władca nie omieszkał wyrazić swoją wdzięczność - do chwili obecnej postać konia jest symbolem miasta.
    Historia kontaktów międzynarodowych Konina jest tak długa, jak dawne są początki osadnictwa na tym terenie. Współczesna współpraca zagraniczna Konina opiera się przede wszystkim na podpisanych przez miasto umowach partnerskich. Konin ma podpisanych jedenaście umów partnerskich z miastami europejskimi, w tym z mołdawskim miastem Ungheni.
  Jeszcze przed podpisaniem umowy o partnerstwie, przy wsparciu finansowym Fundacji Batorego w Warszawie oraz Fundacji Sorosa w Budapeszcie, miasta Ungheni i Konin zrealizowały wspólny projekt, pt. "Doświadczenia miast partnerskich. Nowe doświadczenia w procesie decentralizacji samorządu lokalnego na przykładzie reformy administracyjnej". Projekt polegał na wzajemnej wymianie doświadczeń i składał się z dwóch części, zrealizowanych w 2001 i 2003 r. Dzięki temu w roku 2003 podpisano list intencyjny o wzajemnej współpracy pomiędzy Koninem i Ungheni, którego zwieńczeniem była zawarta 20 maja 2006 roku oficjalna umowa o współpracy partnerskiej.
   Zgodnie z umową, strony troszczyć się mają o rozwój współpracy w dziedzinach, które mają szczególne znaczenie dla ich przyszłości. Współpraca obejmuje w szczególności takie obszary, jak rozwój wymiany handlowej i gospodarczej, wymiana doświadczeń w zakresie rozwoju gospodarki wolnorynkowej, wymiana informacji o historii i kulturze obu miast, uczestnictwo w imprezach o charakterze kulturalnym i sportowym, wymiana informacji i doświadczeń z dziedziny ochrony środowiska naturalnego, wymiana grup młodzieży, wizyty delegacji przedstawicieli obu miast, wymiana doświadczeń związanych ze współpracą z innymi miastami partnerskimi.
Tablice z herbami miast partnerskich w urzędzie miasta Konin

   W ramach umowy w 2010 roku kiedy miasto Ungheni nawiedziła powódź, Konin jako miasto partnerskie postanowił wesprzeć poszkodowanych mieszkańców. Radni Konina zadecydowali o przekazaniu na pomoc dla Ungheni 50 tys. zł. Zgodnie z ich wolą, za tę kwotę kupione zostały produkty żywnościowe o długoterminowej przydatności do spożycia oraz odzież, artykuły chemiczne do odkażania i pompa głębinowa 30 m. Dofinansowano też transport tych darów z Konina do Ungheni. Oprócz pomocy miasta partnerskiego, Ungheni może także liczyć na wsparcie ambasady RP w Kiszyniowie.
   A rok później Zespół Pieśni i Tańca „Konin” w dniach 5-10 maja 2011 wziął udział w Międzynarodowym Festiwalu Pieśni i Tańca „Hora De La Prut” organizowanym przez burmistrza miasta Ungheni i administrację lokalnego domu kultury. Celem festiwalu jest wspieranie mołdawskiego folkloru, tańców ludowych, jak również przedstawienie kreatywności gości z innych krajów, promocja kultury i tradycji ludowych. W wydarzeniu wzięły też udział zespoły folklorystyczne z Rosji, Ukrainy, Rumunii, Łotwy, Słowacji i Grecji, a także dziecięcy zespół taneczny „Stokrotka” reprezentujący Stowarzyszenie Polaków w mieście Ungheni (prezes organizacji Elena Berezowska).

Życzymy obu miastom owocnej współpracy i długich lat partnerstwa “na dobre i na złe”.


CIEKAWOSTKA:
W mieście Ungheni znajduje się most skonstruowany przez Gustave’a Eiffel’a, autora znanej na całym świecie metalowej wieży Eiffel’a w Paryżu. Most kolejowy na rzece Prut, stworzony według projektu Eiffel’a, łączy Mołdawię i Rumunię. O tym, że w Ungheni stoi most zbudowany przez samego Eiffel’a nie wiedziano nawet w lokalnym muzeum krajoznawczym. Dopiero po dokładnej analizie dokumentów archiwalnych stwierdzono, że Gustave Eiffel w latach 70. XIX wieku został zaproszony do Besarabii w celu zaprojektowania mostu kolejowego na rzece Prut. Ten sam Eiffel kilkanaście lat później wybudował swoją znaną na całym świecie więżę w Paryżu. Most jest skonstruowany bardzo podobnie, a nawet wygłąda trochę jak wieża Eiffel’a przewrócona na bok, bez wierzchołka i podstawy. W pzeciwieństwie do kamiennego mostu przetrwał bombardowanie podczas II Wojny Światowej, a jego połowa należy do terytorium naszych sąsiadów z Rumunii. Kilka lat temu most ten otrzymał status pomnika architektury i zawieszono na nim tablicę pamiątkową.


Tuesday, January 17, 2012

Borowina z Połczyna dobra na wszystko

XIX Światowe Forum Mediów Polonijnych


W tym roku Forum Mediów Polonijnych, wędrując z Tarnowa przez Konin, dotarło do województwa Zachodniopomorskiego, które gościnnie otworzyło przed dziennikarzami swoje atrakcje, zabytki i krajobrazy.  


Rynek w Połczynie Zdroju
 
Przez cały pobyt w Zachodniopomorskim gościliśmy w Połczynie-Zdroju w wygodnych pokojach hotelowych (a część z nas nawet w apartamentach) sanatorium Gryf. Co niektórzy mieli niezwykłe szczęście zostać zakwaterowanym w części SPA i do jacuzzi oraz zabiegów odnowy biologicznej mieli rzut skarpetką. Sanatoria uzdrowiska Połczyn S.A. są położone w Parku Zdrojowym pośród ciszy, spokoju i zieleni drzew. Sanatorium Gryf, w którym mieszkaliśmy, jest położone w angielskiej części parku nawiązującej do naturalnych ogrodów krajobrazowych. Trochę dalej francuska część parku cieszyła oczy swoją ozdobnością, symetrią i różnorodnością barw. Oferta uzdrowiska zawiera wielorakie zabiegi lecznicze i upiększające przy wykorzystaniu naturalnych surowców leczniczych, takich jak borowina i solanka, których dziennikarze mieli okazję doświadczyć na własnej skórze i nie tylko jeden raz. Borowina wykazuje działanie ujędrniające, nawilżające, regenerujące, antycellulitowe i odchudzające. Okłady z borowiny są stosowane w chorobach stawów, stanach pourazowych kości, a w jednym z połczyńskich obiektów uzdrowiskowych borowiną leczą nawet bezpłodność. Nic więc dziwnego, że wszyscy byli bardzo zadowoleni otrzymawszy w prezencie okład z borowiny do stosowania w domu.

Jarmark regionalnych wyrobów
Już w pierwszym dniu pobytu w Połczynie mieliśmy dużo zajęć. Odbyło się spotkanie z zarządem uzdrowiska i władzami samorządowymi miasta, otwarcie jarmarku ofert turystycznych, gospodarczych i regionalnych wyrobów, zwiedzanie miasta oraz okolicznych gospodarstw agroturystycznych, warsztaty dziennikarskie i zdrojowa biesiada nieopodal sanatorium na zakończenie dnia pełnego wrażeń. Wieczór był nie mniej nasycony. Dziennikarze śpiewali piosenki przy ognisku zajadając się smakołykami i popijając to wszystko piwem. Kulminacyjnym punktem programu było wniesienie pieczonego prosiaka przygotowanego specjalnie dla dziennikarzy, a na zakończenie wieczoru były tańce na świeżym powietrzu przy świetle księżyca i lamp.
Wywiad dla Radia Szczecin
W drugim dniu pobytu na Pomorzu Zachodnim pojechaliśmy do Szczecina, gdzie w Sali Rycerskiej Zachodniopomorskiego Urzędu Wojewódzkiego miała się odbyć uroczysta inauguracja XIX Forum z udziałem władz samorządowych. Szczecin robi wrażenie już przy wjeździe: imponujące pętle dróg, wielkie konstrukcje portowe, które pokazują się na horyzoncie oraz piękny widok na Odrę. Centrum miasta natomiast było całe w budowie, co wskazywałoby na to, że coś się w mieście dzieje i kiedy te budowy zostaną zakończone to będą służyć mieszkańcom i zwiedzającym. Charyzmatyczna pani przewodnik z niekończącym się entuzjazmem pokazywała ładne balkony i ronda oraz zielone parki Szczecina podczas wycieczki autokarowej. Dzięki jej zaangażowaniu Szczecin został szczególnie zapamiętany przez dziennikarzy polonijnych.
 

Szczecin - widok na rzekę Odrę
Po zwiedzaniu Szczecina i smacznym obiedzie w restauracji Veranda nad jeziorem Miedwie pojechaliśmy na otwarcie Targów Rolnych AGROPOMERANIA 2011 w Barzkowicach. W XXIV Barzkowickich Targach Rolnych wzięło udział około 900 firm, które zaprezentowały swoją produkcję na 36 ha powierzchni. Według danych organizatorów, Barzkowice odwiedziło około 130 tys. osób. Rolnicy przyjeżdżający do Barzkowic po konkretne porady i informacje, ale także i dziennikarze polonijni, mogli obejrzeć najnowszy sprzęt rolniczy nie tylko na placu, ale i podczas pokazów polowych, kupić nawozy, środki ochrony roślin, środki do produkcji zwierzęcej czy pasze. Jak zwykle późnym wieczorem wróciliśmy pełni wrażeń i upominków do Połczyna. Kto nie zdążył tego zrobić pierwszego dnia, miał okazję skorzystać z szerokiej oferty usług uzdrowiska albo wykorzystać otrzymany w prezencie okład z borowiny i zrelaksować się po ciężkim dniu.
 

Targi Rolne AGROPOMERANIA 2011 w Barzkowicach
W sobotę rano wyruszyliśmy w dalszą podróż do Karlina. Przy okazji tej miejscowości warto uwydatnić podejście miejscowych przedstawicieli władz i organizacji do promocji swojego regionu. Wbrew obowiązującemu trendowi zachwalania i podnoszenia pod niebiosa własnych gmin, przedstawiciele Karlina bardzo krótko i rzeczowo przedstawili atuty, ale także i słabe strony swojego regionu. Pomijając skromność gospodarzy, w Karlinie było co zwiedzać: Muzeum Ziemi Karlińskiej, zakłady Homanit i Drinktech, Stajnię Petrico – Kompleks Wypoczynkowy. Ale najbardziej ze wszystkich punktów programu przypadła mi do gustu realizacja projektu SOS Wioska Dziecięca w Karlinie, która składa się z 14 domów mieszkalnych, gdzie docelowo znajdzie swoje miejsce, troskliwą opiekę i ciepło rodzinne około stu opuszczonych lub osieroconych dzieci. Wioska Dziecięca to nie tylko osiedle kilkunastu domków, ale przede wszystkim wspólnota społeczna, miejsce, za którym się tęskni, do którego się wraca. Tam dzieci znajdują na nowo dom, mamę, rodzinę i życzliwych ludzi. Dom, który zapewnia swoim małym mieszkańcom całkowite poczucie bezpieczeństwa, realizację potrzeb miłości, uznania i szacunku. Jest to najlepszy sposób, aby zapewnić dzieciom warunki zdrowego rozwoju. Koncepcja pedagogiczna Wiosek Dziecięcych SOS zakłada konieczność zapewnienia osieroconemu dziecku troskliwej opieki ze strony matki zastępczej i nie rozdzielania rodzeństwa, a także zamieszkania przez dziecko wraz z mamą i rodzeństwem w jednym z domków na terenie Wioski SOS. Koncepcja wioski opiera się na 4 fundamentach: matka, rodzeńswto, dom i wioska. Każde osierocone dziecko ma nową matkę. Są to kobiety, które decydują się poświęcić całe swoje życie powierzonym dzieciom. Rodzina składa się zazwyczaj z 7-8 dzieci w różnym wieku. Rodzeństwa naturalne nigdy nie są rozdzielane. Dzieci wychowują się w warunkach maksymalnie zbliżonych do rodzinnych – w domu, w którym każde dziecko ma swoje miejsce. Każde dziecko ma dostęp do zorganizowanej społeczności, czyli wspólnej wioski, która oprócz domków mieszkalnych obejmuje dom dyrektora i pomieszczenia dla pedagogów. Dzieci z Wioski Dziecięcej uczęszczają do szkół publicznych i zawierają przyjaźnie poza terenem wioski, w pełni uczestnicząc w życiu społecznym.
 

Połczyn Zdrój. Zabytkowy budynek w Parku Zdrojowym
W Dygowie czekali na nas gospodarze pod pomnikiem łososia, który stanowi nie tylko jedną z atrakcji miasteczka, ale również jest symbolem urodzajności i płodności, wabiąc tym samym świeżo poślubione pary z pobliskiego kościoła do sesji zdjęciowej pod pomnikiem w nadziei na liczne potomstwo.

Zwiedziliśmy również Muzeum PRLu, w którym zgromadzone są najróżniejsze przedmioty, znane z domu nawet młodym uczestnikom Forum. Zabierając ze sobą rozbudzone wspomnienia pojechaliśmy do Ustronia Morskiego, gdzie po prezentacji ofert turystycznych i inwestycyjnych mieliśmy trochę wolnego czasu na nostalgiczny spacer po plaży, a co niektórzy znaleźli nawet czas wykąpać się w Morzu Bałtyckim. Oprócz morza i plaży Ustronie Morskie zaskoczyło dziennikarzy nowoczesnym Centrum Sportowo-Rekreacyjnym HELIOS, obejmującym kryty basen pływacki i szkoleniowo-rekreacyjny oraz zewnętrzny basen sportowy z częścią rekreacyjną, a także zjeżdżalnie, plażę trawiastą, plac zabaw dla dzieci oraz korty tenisowe.

 

Koło Młodych na plaży w Ustroniu Morskim

Następnym punktem programu była wizyta w Skansenie Chleba – w pięknej stylizowanej na XIX wiek krytej trzciną chacie wykonanej techniką pruskiego muru – gdzie skosztowaliśmy staropolskiego żurku w świeżo pieczonym chlebie oraz wysłuchaliśmy prelekcji o historii młynarstwa i piekarnictwa. Najedzeni i oświeceni wróciliśmy do Połczyna, żeby oddać swoje zmęczone ciała w sprawne ręce masażysty i doświadczyć zbawiennej mocy borowinowego masażu.
 
Jezioro Drawsko w Czaplinku
Czaplinek – pełne uroków miasteczko na Pojezierzu Drawskim, usytuowane na przesmyku między jeziorami Drawsko i Czaplino. Oprócz nich, miasto otaczają jeszcze inne trzy jeziora i zielone lasy tworząc niepowtarzalny klimat. Do tej właśnie krainy jezior pojechaliśmy w niedzielę 11 września w przedostatni dzień Forum. Po Mszy Świętej, która odbyła się w Kościele Podwyższenia Krzyża Świętego, dziennikarze polonijni zwiedzali miasto w czterech grupach tematycznych: historia, przyroda, woda i baza turystyczna. Ja miałam szczęście trafić do grupy podążającej szlakiem wodnym, która udała się w rejs po jeziorze Drawsko. To był przepiękny słoneczny dzień, więc rejs żaglówką po jeziorze był jak najbardziej na swoim miejscu. Z radością łapaliśmy wiatr we włosy, eksponowaliśmy twarz na słońce i słuchaliśmy opowiadań kapitana o miasteczku i jego bazie turystycznej. Ale trzeba było pędzić dalej, więc pożegnaliśmy Czaplinek i udaliśmy się do Wałcza, gdzie zwiedziliśmy Ośrodek Szkolenia Nadleśnictwa, przeszliśmy przez most wiszący łączący dwa brzegi jeziora Raduń do Ośrodka Przygotowań Olimpijskich będącym miejscem przygotowań polskich olimpijczyków w sportach wodnych. A potem pojechaliśmy przez „górkę magnetyczną” do Drawna. Magiczna górka to fragment drogi między Strącznem i Rutwicą, gdzie przedmioty zachowują się wbrew prawom fizyki, a pojazdy poruszają się same pod górkę. Doświadczyliśmy tego na własnym autobusie. Kierowca wstał zza kierownicy, a autobus sam powoli jechał pod górkę.

Most wiszący łączący dwa brzegi jeziora Raduń w Wałczu
W Drawieńskim Ośrodku Kultury obejrzeliśmy prezentację o Drawieńskim Parku Narodowym oraz dowiedzieliśmy się o wykorzystaniu zasobów przyrodniczo-geograficznych do rozwoju działalności społeczno-gospodarczej. Drawno może się pochwalić licznymi szlakami turystycznymi obejmującymi szlaki piesze, rowerowe, kajakowe oraz konne. Jest to piękne miejsce do czynnego wypoczynku w lesie i nad wodą. Drawno to także ojczyzna krasnali ogrodowych – było ono pierwszym miastem w dawnych Prusach, gdzie rozpoczęto przemysłową produkcję krasnali. Od 1986 roku firma „Etruria” produkująca ozdoby do ogrodów i domów zaczęła produkować krasnale ogrodowe i wysunęła się na czołówkę. Odnalezione stare oferty handlowe i rachunki świadczą o tym, że jedne z pierwszych krasnali ogrodowych pochodzą właśnie z Drawna. Ożywieni historiami o krasnoludkach pojechaliśmy do kwatery myśliwskiej w Borowcu, gdzie przywitano nas hejnałem myśliwskim i posadzono do suto nakrytych stołów z regionalnymi potrawami. Posadziliśmy w Borowcu „dąb dziennikarzy”, który przez długie lata będzie przypominać o naszym pobycie w 2011 roku, tak jak „ławeczka dziennikarska” przy fontannie na rynku w Wągrowcu, zainaugurowana podczas Forum w 2010 roku.

Muzeum Etnograficzne w Tarnowie.
Dziennikarze zapoznają się z kulturą romską
Ławka i dąb to przykłady symbolicznych śladów, które pozostawiają po sobie uczestnicy Światowego Forum Mediów Polonijnych podczas swojej wędrówki po Polsce. Będą one przypominać mieszkańcom poszczególnych miejscowości o pobycie dziennikarzy z całego świata, ale także będą stanowić pamiątki z różnych regionów Polski wywiezione przez tychże dziennikarzy do swoich krajów zamieszkania. Będą oni opisywać to w artykułach i reportażach, opowiadać znajomym, szerzyć informację o nich na cały świat. Media tworzą współczesną historię świata i dzięki tym spotkaniom i podróżom dziennikarskim takie miejscowości jak Drawno, Karlino czy Wałcz też mają szanse stać się jej częścią.
 
Powoli XIX Forum Mediów Polonijnych Szczecin-Zachodniopomorskie zbliżało się ku końcowi. Na pożegnanie zaśpiewał dla nas połczyński chór prezentując cały wachlarz piosenek i zaskakując tym organizatorów, którzy byli przygotowani na wysłuchanie jednego lub dwóch utworów. Wszystkie nagrody zostały rozdane, program zrealizowany. Spakowaliśmy do walizek materiały informacyjno-promocyjne, upominki, a kto nie zdążył wykorzystać je w Połczynie, także pamiątkowe okłady z borowiny. Obłoży się nimi po powrocie i będzie wspominać wypełnione jak zwykle zwiedzaniem, nowymi kontaktami i emocjami Forum Mediów Polonijnych 2011.


Wyróżnienie w kategorii gazety polonijnej dla Pisma Polaków w Mołdawii "Jutrzenka" w II Ogólnopolskim Konkursie Prasy Lokalnej i Polonijnej organizowanym przez Polskie Towarzystwo Prasy Lokalnej


Friday, December 30, 2011

Kto jest kim w redakcji "Jutrzenki"

Z okazji 15-lecia „Jutrzenki” postanowiliśmy uchylić rąbka tajemnicy i podzielić się z czytelnikami informacją o tym, jak działa nasza redakcja. O tym, kto jakie role odgrywa, kto jakie zadania wykonuje, żeby każdy kolejny numer mógł ujrzeć światło dzienne, można przeczytać poniżej.

WYDAWCA

  … to ktoś, kto zakłada czasopismo, wykłada pieniądze na jego rozruch i utrzymanie do czasu, gdy zacznie ono na siebie zarabiać. Wydawca określa linię programową pisma – decyduje, jakie tematy i w jaki sposób ono porusza, musi zorganizować kolportaż pisma i pozyskać reklamodawców. „Jutrzenka” to czasopismo bezpłatne wydawane na początku na koszt własny założycieli, a od 2000 roku jest finansowane przez Fundację „Pomoc Polakom na Wschodzie” ze środków Senatu RP. Kolportaż za granicę – do bibliotek, organizacji i instytucji w Polsce, Rumunii oraz Wielkiej Brytanii od 2006 roku do II kwartału 2011 roku był finansowany przez Ambasadę RP w Kiszyniowie. Na chwilę obecną z powodu braku środków byliśmy zmuszeni zawiesić wysyłkę pisma za granicę. Natomiast kolportaż krajowy redakcja pokrywa ze środków własnych albo wysyła przez zaprzyjaźnione osoby, które zawożą część nakładu do skupisk polonijnych w Mołdawii.
  Linia programowa oraz tematy poruszane w naszym miesięczniku są określone w dużej mierze przez polonijny charakter czasopisma. Ale oprócz wydarzeń polonijnych w „Jutrzence” podejmowane były inne tematy i wprowadzane nowe rubryki z inicjatywy poszczególnych członków zespołu redakcyjnego. Jako że skład redakcji ciągle się zmieniał, zmieniała się też „Jutrzenka”. Oprócz tego, periodycznie przeprowadzamy ankiety wśród czytelników, żeby dopasować jak najlepiej swoją treść i formę do ich oczekiwań. Reklamodawców, niestety, nie mamy za dużo m. in. z powodu ograniczonego zasięgu oraz specyficznej grupy odbiorców. Chociaż czasami udaje się nawiązać kontakty z potencjalnymi reklamodawcami z Polski, zazwyczaj takie transakcje nie dochodzą do skutku.
  Do 2011 roku Stowarzyszenie „Dom Polski” w Bielcach występowało jako symboliczny wydawca miesięcznika. W tym roku kierownictwo stowarzyszenia się z tego wycofało, ale jego członkowie nadal angażują się aktywnie w redagowanie „Jutrzenki” i czekają z niecierpliwością na każdy nowy numer. Więc możemy śmiało powiedzieć, że „Jutrzenka” wydaje siebie sama przy wsparciu finansowym Fundacji „Pomoc Polakom na Wschodzie” oraz entuzjazmie i poświęceniu swoich współpracowników.

REDAKTOR NACZELNY

  To osoba pierwsza po Bogu w redakcji. Rozstrzyga o kształcie czasopisma, decyduje o tym, jakie artykuły się pojawią, a jakie nie, w jaki sposób zostaną zredagowane, wreszcie, które staną się tematami numeru i zbudują okładkę, a które trafią na sam dół ostatniej strony. Oprócz tego omawia z autorami tematy, sam redaguje gotowe teksty, zleca poprawki, często ustala układ materiału na stronie i akceptuje gotowe do druku kolumny. Redaktor naczelny także reprezentuje redakcję na zewnątrz w oficjalnych kontaktach z władzami, jest gościem ważnych konferencji i kongresów.
  W przypadku „Jutrzenki”, nasza redaktor naczelna Helena Usowa wykonuje jeszcze szereg zadań należących do obowiązków sekretarza redakcji w innych czasopismach: pilnuje terminowego spływu tekstów, rozstrzyga o ewentualnej konieczności skrócenia materiału lub jego rozbudowania, tak by pasował do zaplanowanej powierzchni. Oprócz tego odgrywa również rolę księgowego, przygotowując sprawozdania, żeby się rozliczyć z przyznanych przez Fundację kwot oraz składa nowe wnioski o dofinansowanie na kolejny rok. A także bawi się w dziennikarza przeprowadzając wywiady i przygotowując relacje i sprawozdania z różnych spotkań.

DZIENNIKARZE I REPORTERZY

  Tu sprawa jest jasna – dziennikarz pisze teksty, które są publikowane w prasie. A reporterzy docierają na miejsca wydarzeń, które są podstawą dla ich relacji. Stali korespondenci „Jutrzenki” to Olga Klimowicz ze Styrczy, Katarzyna Zawalniuk z Grigorówki, ja z Warszawy (byłam korespondentem dopóki nie miałam zaszczytu zaklasyfikować się do zespołu redakcyjnego). Poza stałymi korespondentami mamy grono współpracowników składające się z s. Doroty Góral, Any Iovu, Ałły Klimowicz, Witalija Majewskiego, Anny Szarek, Dobromiły Wrońskiej oraz Stanisława Zelka. Do naszego zespołu redakcyjnego należą również Wanda Burek i Tadeusz Gaydamowicz – honorowi członkowie naszej redakcji z długoletnim stażem współpracy z „Jutrzenką”.
  Do redakcji Jutrzenki spływają także liczne listy od czytelników oraz polonijnych organizacji, takich jak Polskie Towarzystwo Medyczne w Mołdawii, Uniwersytet Trzeciego Wieku, Stowarzyszenie „Polska Wiosna w Mołdawii”, Spotkania Małżeńskie, Stowarzyszenie Polaków Gagauzji, Stowarzyszenie „Jasna Góra”, Liga Polskich Kobiet, Centrul Polonez, Związek Polaków w Mołdawii, Koło Polskich Rodzin z Oknicy i Grigorówki, które są zainteresowane przedstawieniem swojej działalności w mediach. Przygotowują relacje o zorganizowanych przez nich spotkaniach czy wyjazdach.
  Dziennikarze i korespondenci w naszej redakcji są jednocześnie redaktorami i tłumaczami, ponieważ zajmują się nie tylko przygotowywaniem relacji o wydarzeniach z życia Polonii mołdawskiej i stosunkach polsko-mołdawskich, ale także redagowaniem wiadomości, tłumaczeniami z języka rosyjskiego i rumuńskiego na polski, przeprowadzaniem wywiadów oraz prowadzeniem takich rubryk jak Savoir Vivre, Na wesoło, Klub Mądrej Sówki oraz rubryk edukacyjnych Uczymy się polskiego, Zagadki Biblijne, itd. Wymyślamy i organizujemy różne konkursy, angażując dzieci i młodzież, zachęcając ich do wysyłania swoich prac czy odpowiedzi na pytania oraz szukamy sponsorów, żeby wynagrodzić im wysiłek.

KOREKTA

  Korektą w „Jutrzence” zajmują się lektorzy i nauczyciele języka polskiego, którzy przyjeżdżają do Mołdawii prowadzić zajęcia dla miejscowej Polonii. Zawsze przywiązywaliśmy do tego dużą wagę i staraliśmy się, żeby w „Jutrzence” nie było żadnych błędów. W ciągu kilku lat współpracowaliśmy w zakresie korekty tekstów z następującymi osobami: Wandą Burek, Anną Szarek, Dorotą Kruczek, Beatą Chodzińską, Justyną Jancz, Joanną Stanek, Justyną Chmielewską-Ţurcan, Stanisławem Zelkiem, Sławomirem Pietrzakiem, Małgorzatą Dybcio, Ewą Prus, Danutą Kopecką, Iloną Piwowarczyk, Dobromiłą Wrońską.
 
GRAFIKA, FOTOGRAFIE I DRUK

  Dział, który dba o wygląd gazety. Są w nim bardzo rożne stanowiska. Łamacze (składacze) wlewają teksty na kolumny, czyli strony, dbając o ich poprawne rozmieszczenie. Graficy odpowiadają za ciekawy wygląd stron, wielkość i krój tytułów, dostarczają ilustracji. W „Jutrzence” wszystkie te obowiązki wykonują: redaktor naczelna Helena Usowa, redaktor techniczny Stefan Ladryk oraz Małgorzata Kiryłłowa. Za fotografa robię ja oraz Małgorzata Kiryłłowa i Aleksy Bondarczuk.
  Redaktorem technicznym odpowiedzialnym za druk jest Stefan Ladryk. Natomiast redaktorem strony internetowej – Włodzimierz Kurojedow. Strona powstała w 2004 r., a od 2011 roku zaczęliśmy wykładać w Internecie numery „Jutrzenki” w formacie PDF do pobrania, ale z powodu odmowy dofinansowania strony internetowej przez Fundację „Pomoc Polakom na Wschodzie” musieliśmy zawiesić publikowanie numerów w Internecie i rozpocząć poszukiwanie sponsorów. W dobie Internetu i komputeryzacji strona internetowa jest jednym z najważniejszych atrybutów wydania, dlatego dołożymy wszelkich starań, żeby wznowić publikację „Jutrzenki” w Internecie.

PODSUMOWANIE

  A więc tak działamy w „Jutrzence”, często przekładając własne sprawy na dalszy plan, żeby zająć się pracą społeczną w redakcji. I właśnie taka praca sprawia mi najwięcej przyjemności. To jest nieopisane uczucie, kiedy możesz zobaczyć własny świeżo wydrukowany tekst lub zdjęcie, czytać opinie czytelników na ten temat, przekazywać i ułatwiać innym dostęp do informacji, mieć świadomość, że coś po nas zostanie i będzie służyć następnym pokoleniom, chociażby do sporządzania samolocików z papieru :)

Jutrzenka 10-11/2011 str. 11-12 - Numer Jubileuszowy z okazji piętnastolecia Jutrzenki

Friday, December 2, 2011

Savoir vivre dla zmotoryzowanych

Mam nadzieję, że nikogo nie zmartwię, jeśli powiem, że kultura zachowania obowiązuje również na drodze. Co więcej, na drodze należy przestrzegać norm etycznych nawet bardziej niż w bezpośrednich relacjach międzyludzkich, ponieważ nawet drobne wykroczenie może mieć katastrofalne skutki. Na drodze nie jest tak, jak w autobusie, gdzie nic strasznego się nie stanie, jeśli będziemy się bezczelnie pchać. Jeżeli będziemy się „pchać” na drodze, to może nas (i innych uczestników ruchu albo pieszych) dużo kosztować. W najlepszym przypadku - dużo pieniędzy, a w najgorszym – czyjeś życie.

Za bezpieczeństwo i porządek na drodze jesteśmy odpowiedzialni wszyscy. W dużej mierze od nas samych zależy jak dużo czasu spędzimy w korkach, pod warunkiem, że wszyscy (albo przynajmniej większość) będziemy się kulturalnie zachowywać na drodze, uważać na innych, rozsądnie oceniać sytuację i podejmować szybkie i trafne decyzje. Oprócz przestrzegania jasno sprecyzowanych przepisów ruchu drogowego warto pamiętać także o normach moralnych i być czujnym na wszystko, co się dzieje wokół nas.
 
Przede wszystkim, samochodem należy jeździć wyłącznie po jezdni. Nawet jeśli długo czekamy w korku, nie można wjeżdżać na chodnik lub zawracać na przejściu dla pieszych pod żadnym pozorem. Chodnik jest, jak sama nazwa wskazuje, do chodzenia, a przejście dla pieszych jest przeznaczone dla pieszych.

Nie zaleca się próbować „przeskoczyć” na żółtym świetle szczególnie, jeśli jesteśmy jeszcze daleko od świateł i mamy wystarczająco czasu, żeby zahamować. Co innego, jeśli światło zmienia się na żółte tuż przed nami. Wtedy jeszcze można się wytłumaczyć, że nie zdążylibyśmy zahamować i wylądowalibyśmy na środku skrzyżowania.

Unikajmy złośliwych i niebezpiecznych zachowań na drodze, takich jak przyspieszanie, gdy ktoś zaczyna nas wyprzedzać; „podganianie” kogoś, kto według nas jedzie za wolno podjeżdżając mu pod sam zderzak; wymuszanie pierwszeństwa. Jeśli chcemy zmienić pas nie wystarczy tylko włączyć sygnalizację świetlną, warto się jeszcze upewnić, że jest wystarczająco miejsca do wykonania manewru. Nie rekomenduje się, a nawet jest karane, rozmawianie przez telefon podczas jazdy (nie dotyczy używania zestawu „hands-free”). To jest po pierwsze niewygodne, a po drugie niebezpieczne. Szczególnie chciałabym uczulić na to mężczyzn, ponieważ jak wynika z badań i stereotypów, nie są oni w stanie skupić się na kilku rzeczach naraz, a więc są bardziej narażeni na niebezpieczeństwo wypadku. Kobiety natomiast, podobno mają podzielną uwagę. Jednak chciałabym zwrócić uwagę na to, że malowanie ust stojąc przed skrzyżowaniem na zielonym świetle, kiedy za nami wszyscy się denerwują, to nie jest dobry pomysł. Czasami mam wrażenie, że niektórym kobietom się wydaje, że kierowcy-mężczyźni powinni im ustąpić, dlatego że są kobietami. To jest piękny gest pod warunkiem, że wynika z inicjatywy mężczyzny. W przeciwnym przypadku kobiety powinny się kierować przede wszystkim przepisami ruchu drogowego, żeby uniknąć napiętych sytuacji.

Jeśli podjeżdżamy do zakorkowanego skrzyżowania od razu warto się moralnie przygotować, że to trochę może potrwać. Nie trzeba za wszelką cenę próbować wjechać na środek, jeśli nie jesteśmy pewni, że będziemy mogli z niego wyjechać na czas. Lepiej się zatrzymać przed przejściem dla pieszych (nawet na zielonym) i cierpliwie poczekać, aż się zwolni miejsce albo zmieni światło. W taki sposób unikniemy sytuacji, w której zostaniemy pośrodku skrzyżowania i zablokujemy przejazd kierowcom, którzy mają akurat zielone światło. Najlepsi są kierowcy długich pojazdów, którzy widząc, że się nie zmieszczą i tak wjeżdżają na skrzyżowanie i blokują go całkowicie!
 
Na drodze, tak jak wszędzie, trzeba myśleć przed każdym manewrem, trzeba przewidywać i być gotowym na nieoczekiwane ruchy kierowców wokół nas. Na przykład wyobraźmy sobie następującą sytuację: w obie strony jest po jednym pasie bez możliwości wyprzedzania, ktoś chcąc skręcić w lewo stoi i czeka aż cały sznurek samochodów z przeciwległej strony przejedzie. W tym momencie niepozbawione sensu byłoby, żeby któryś z tych samochodów się zatrzymał na moment i przepuścił skręcającego w lewo, żeby nie blokował przejazdu.
 
Patrząc na ruch drogowy z perspektywy pasażera, który nie musi cały czas być skupionym na prowadzeniu, mogę powiedzieć, że jazda przypomina mi taniec. Na autostradzie, gdzie nie ma skrzyżowań, świateł czy przejść dla pieszych, jest to taniec spokojny i płynny. Uczestnicy mają dobrze opanowane kroki, zjeżdżają w prawo, żeby ustąpić drogę innym, którzy jadą na większej prędkości. Później wracają na lewy pas i wyprzedzają samochody jadące wolniej. Natomiast jazda po mieście to już całkiem inny taniec, pełny gwałtownych ruchów, emocji i gestykulacji.
 
Tak na marginesie, odpowiedzialność za bezpieczeństwo ruchu spoczywa nie tylko na kierowcach. Piesi również powinni się stosować do przepisów ruchu drogowego, norm moralnych, a przede wszystkim kierować się rozsądkiem i ufać instynktowi samozachowawczemu. Ale to jest już temat na inny artykuł.

Thursday, October 6, 2011

Drive

Najwyraźniej nie zrozumiałam tego filmu. Po seansie chciałam biec do kasy i prosić, żeby mi zwrócili kod promocyjny albo pieniądze, żebym mogła pójść na jakiś inny! Film ten został zaprezentowany publiczności, m.in. na stronie kina, jako akcja, dramat. Akcji w tym filmie może nazbiera się na 5 minut, a może i nie. A dramatem były stroje głównego bohatera.


Jeśli mnie ktoś zapyta, o czym był ten film, nie będę w stanie jednoznacznie odpowiedzieć. Może o wyścigach? Ale wątek wyścigowy skończył się nie zdążywszy się dobrze zacząć. Shannon (właściciel garażu, gdzie pracował Driver) wyprosił u znajomego biznesmena/gangstera pieniądze na start, które chciał zainwestować w głównego bohatera. Inwestor miał okazję jeden raz zobaczyć kierowcę na torze i na tym właściwie koniec.

A może film był o nocnej pracy głównego bohatera? Oferował on swoje usługi transportowe tym, którzy chcieli ukryć się z kradzionymi pieniędzmi przed policją. Temu poświęcono kilkanaście minut na samym początku filmu i powrócono do tego wątku, kiedy główny bohater pomagał Gabrielowi, mężowi swojej sąsiadki (w której zresztą się podkochiwał) okraść lombard, żeby zwrócić długi kolegom z więzienia. Tym razem ucieczka się nie do końca udała, mąż został śmiertelnie postrzelony, ale Driver odjechał z dziewczyną i pieniędzmi.

A może to jednak film o zemście? Po śmierci Gabriela Driver rozpoczął prześladowanie tych, którzy stali za śmiercią sąsiada. Udało mu się zresztą wszystkich załatwić i ranny (dostał nożem w brzuch) pojechał w siną dal pozostawiając ostatnią ofiarę i pieniądze na parkingu oraz owdowiałą sąsiadkę z kilkuletnim dzieckiem na pastwę losu.

Ogólnie film dosyć nudny, krótkie i sztywne dialogi, mało emocji, długie pauzy między wypowiedziami i skąpa ścieżka dźwiękowa. Niektórzy mogą powiedzieć, że to dodawało tajemnicy. Tajemnicę tę co jakiś czas rozwiewały sceny zabójstw pożyczone od Tarantino. Miałam wrażenie, że sam Quentin wprowadził pewne zmiany do scenariusza, żeby dodać trochę akcji do „akcji”.

Nawet nie można było w pełni docenić i podziwiać Ryana Goslinga ponieważ, nie wiadomo z jakiej przyczyny, kostiumolodzy stwierdzili, że do tej roli najlepiej pasuje strój „pedałowaty”. Otóż przez cały film Driver paradował w obcisłych spodniach i krótkiej koszulce dżinsowej oraz białej (nie wiem czy nie atlasowej) kurtce z dużym pomarańczowym skorpionem na plecach.

Nic dziwnego, więc, że przez cały film chichrałyśmy się z kuzynką, a kolega z tyłu po seansie nie wytrzymał i doradził nam, żebyśmy następnym razem kupiły bilety na Smerfów. Chyba ma rację, lepiej byśmy poszły na Smerfów! :)