Friday, December 30, 2011

Kto jest kim w redakcji "Jutrzenki"

Z okazji 15-lecia „Jutrzenki” postanowiliśmy uchylić rąbka tajemnicy i podzielić się z czytelnikami informacją o tym, jak działa nasza redakcja. O tym, kto jakie role odgrywa, kto jakie zadania wykonuje, żeby każdy kolejny numer mógł ujrzeć światło dzienne, można przeczytać poniżej.

WYDAWCA

  … to ktoś, kto zakłada czasopismo, wykłada pieniądze na jego rozruch i utrzymanie do czasu, gdy zacznie ono na siebie zarabiać. Wydawca określa linię programową pisma – decyduje, jakie tematy i w jaki sposób ono porusza, musi zorganizować kolportaż pisma i pozyskać reklamodawców. „Jutrzenka” to czasopismo bezpłatne wydawane na początku na koszt własny założycieli, a od 2000 roku jest finansowane przez Fundację „Pomoc Polakom na Wschodzie” ze środków Senatu RP. Kolportaż za granicę – do bibliotek, organizacji i instytucji w Polsce, Rumunii oraz Wielkiej Brytanii od 2006 roku do II kwartału 2011 roku był finansowany przez Ambasadę RP w Kiszyniowie. Na chwilę obecną z powodu braku środków byliśmy zmuszeni zawiesić wysyłkę pisma za granicę. Natomiast kolportaż krajowy redakcja pokrywa ze środków własnych albo wysyła przez zaprzyjaźnione osoby, które zawożą część nakładu do skupisk polonijnych w Mołdawii.
  Linia programowa oraz tematy poruszane w naszym miesięczniku są określone w dużej mierze przez polonijny charakter czasopisma. Ale oprócz wydarzeń polonijnych w „Jutrzence” podejmowane były inne tematy i wprowadzane nowe rubryki z inicjatywy poszczególnych członków zespołu redakcyjnego. Jako że skład redakcji ciągle się zmieniał, zmieniała się też „Jutrzenka”. Oprócz tego, periodycznie przeprowadzamy ankiety wśród czytelników, żeby dopasować jak najlepiej swoją treść i formę do ich oczekiwań. Reklamodawców, niestety, nie mamy za dużo m. in. z powodu ograniczonego zasięgu oraz specyficznej grupy odbiorców. Chociaż czasami udaje się nawiązać kontakty z potencjalnymi reklamodawcami z Polski, zazwyczaj takie transakcje nie dochodzą do skutku.
  Do 2011 roku Stowarzyszenie „Dom Polski” w Bielcach występowało jako symboliczny wydawca miesięcznika. W tym roku kierownictwo stowarzyszenia się z tego wycofało, ale jego członkowie nadal angażują się aktywnie w redagowanie „Jutrzenki” i czekają z niecierpliwością na każdy nowy numer. Więc możemy śmiało powiedzieć, że „Jutrzenka” wydaje siebie sama przy wsparciu finansowym Fundacji „Pomoc Polakom na Wschodzie” oraz entuzjazmie i poświęceniu swoich współpracowników.

REDAKTOR NACZELNY

  To osoba pierwsza po Bogu w redakcji. Rozstrzyga o kształcie czasopisma, decyduje o tym, jakie artykuły się pojawią, a jakie nie, w jaki sposób zostaną zredagowane, wreszcie, które staną się tematami numeru i zbudują okładkę, a które trafią na sam dół ostatniej strony. Oprócz tego omawia z autorami tematy, sam redaguje gotowe teksty, zleca poprawki, często ustala układ materiału na stronie i akceptuje gotowe do druku kolumny. Redaktor naczelny także reprezentuje redakcję na zewnątrz w oficjalnych kontaktach z władzami, jest gościem ważnych konferencji i kongresów.
  W przypadku „Jutrzenki”, nasza redaktor naczelna Helena Usowa wykonuje jeszcze szereg zadań należących do obowiązków sekretarza redakcji w innych czasopismach: pilnuje terminowego spływu tekstów, rozstrzyga o ewentualnej konieczności skrócenia materiału lub jego rozbudowania, tak by pasował do zaplanowanej powierzchni. Oprócz tego odgrywa również rolę księgowego, przygotowując sprawozdania, żeby się rozliczyć z przyznanych przez Fundację kwot oraz składa nowe wnioski o dofinansowanie na kolejny rok. A także bawi się w dziennikarza przeprowadzając wywiady i przygotowując relacje i sprawozdania z różnych spotkań.

DZIENNIKARZE I REPORTERZY

  Tu sprawa jest jasna – dziennikarz pisze teksty, które są publikowane w prasie. A reporterzy docierają na miejsca wydarzeń, które są podstawą dla ich relacji. Stali korespondenci „Jutrzenki” to Olga Klimowicz ze Styrczy, Katarzyna Zawalniuk z Grigorówki, ja z Warszawy (byłam korespondentem dopóki nie miałam zaszczytu zaklasyfikować się do zespołu redakcyjnego). Poza stałymi korespondentami mamy grono współpracowników składające się z s. Doroty Góral, Any Iovu, Ałły Klimowicz, Witalija Majewskiego, Anny Szarek, Dobromiły Wrońskiej oraz Stanisława Zelka. Do naszego zespołu redakcyjnego należą również Wanda Burek i Tadeusz Gaydamowicz – honorowi członkowie naszej redakcji z długoletnim stażem współpracy z „Jutrzenką”.
  Do redakcji Jutrzenki spływają także liczne listy od czytelników oraz polonijnych organizacji, takich jak Polskie Towarzystwo Medyczne w Mołdawii, Uniwersytet Trzeciego Wieku, Stowarzyszenie „Polska Wiosna w Mołdawii”, Spotkania Małżeńskie, Stowarzyszenie Polaków Gagauzji, Stowarzyszenie „Jasna Góra”, Liga Polskich Kobiet, Centrul Polonez, Związek Polaków w Mołdawii, Koło Polskich Rodzin z Oknicy i Grigorówki, które są zainteresowane przedstawieniem swojej działalności w mediach. Przygotowują relacje o zorganizowanych przez nich spotkaniach czy wyjazdach.
  Dziennikarze i korespondenci w naszej redakcji są jednocześnie redaktorami i tłumaczami, ponieważ zajmują się nie tylko przygotowywaniem relacji o wydarzeniach z życia Polonii mołdawskiej i stosunkach polsko-mołdawskich, ale także redagowaniem wiadomości, tłumaczeniami z języka rosyjskiego i rumuńskiego na polski, przeprowadzaniem wywiadów oraz prowadzeniem takich rubryk jak Savoir Vivre, Na wesoło, Klub Mądrej Sówki oraz rubryk edukacyjnych Uczymy się polskiego, Zagadki Biblijne, itd. Wymyślamy i organizujemy różne konkursy, angażując dzieci i młodzież, zachęcając ich do wysyłania swoich prac czy odpowiedzi na pytania oraz szukamy sponsorów, żeby wynagrodzić im wysiłek.

KOREKTA

  Korektą w „Jutrzence” zajmują się lektorzy i nauczyciele języka polskiego, którzy przyjeżdżają do Mołdawii prowadzić zajęcia dla miejscowej Polonii. Zawsze przywiązywaliśmy do tego dużą wagę i staraliśmy się, żeby w „Jutrzence” nie było żadnych błędów. W ciągu kilku lat współpracowaliśmy w zakresie korekty tekstów z następującymi osobami: Wandą Burek, Anną Szarek, Dorotą Kruczek, Beatą Chodzińską, Justyną Jancz, Joanną Stanek, Justyną Chmielewską-Ţurcan, Stanisławem Zelkiem, Sławomirem Pietrzakiem, Małgorzatą Dybcio, Ewą Prus, Danutą Kopecką, Iloną Piwowarczyk, Dobromiłą Wrońską.
 
GRAFIKA, FOTOGRAFIE I DRUK

  Dział, który dba o wygląd gazety. Są w nim bardzo rożne stanowiska. Łamacze (składacze) wlewają teksty na kolumny, czyli strony, dbając o ich poprawne rozmieszczenie. Graficy odpowiadają za ciekawy wygląd stron, wielkość i krój tytułów, dostarczają ilustracji. W „Jutrzence” wszystkie te obowiązki wykonują: redaktor naczelna Helena Usowa, redaktor techniczny Stefan Ladryk oraz Małgorzata Kiryłłowa. Za fotografa robię ja oraz Małgorzata Kiryłłowa i Aleksy Bondarczuk.
  Redaktorem technicznym odpowiedzialnym za druk jest Stefan Ladryk. Natomiast redaktorem strony internetowej – Włodzimierz Kurojedow. Strona powstała w 2004 r., a od 2011 roku zaczęliśmy wykładać w Internecie numery „Jutrzenki” w formacie PDF do pobrania, ale z powodu odmowy dofinansowania strony internetowej przez Fundację „Pomoc Polakom na Wschodzie” musieliśmy zawiesić publikowanie numerów w Internecie i rozpocząć poszukiwanie sponsorów. W dobie Internetu i komputeryzacji strona internetowa jest jednym z najważniejszych atrybutów wydania, dlatego dołożymy wszelkich starań, żeby wznowić publikację „Jutrzenki” w Internecie.

PODSUMOWANIE

  A więc tak działamy w „Jutrzence”, często przekładając własne sprawy na dalszy plan, żeby zająć się pracą społeczną w redakcji. I właśnie taka praca sprawia mi najwięcej przyjemności. To jest nieopisane uczucie, kiedy możesz zobaczyć własny świeżo wydrukowany tekst lub zdjęcie, czytać opinie czytelników na ten temat, przekazywać i ułatwiać innym dostęp do informacji, mieć świadomość, że coś po nas zostanie i będzie służyć następnym pokoleniom, chociażby do sporządzania samolocików z papieru :)

Jutrzenka 10-11/2011 str. 11-12 - Numer Jubileuszowy z okazji piętnastolecia Jutrzenki

Friday, December 2, 2011

Savoir vivre dla zmotoryzowanych

Mam nadzieję, że nikogo nie zmartwię, jeśli powiem, że kultura zachowania obowiązuje również na drodze. Co więcej, na drodze należy przestrzegać norm etycznych nawet bardziej niż w bezpośrednich relacjach międzyludzkich, ponieważ nawet drobne wykroczenie może mieć katastrofalne skutki. Na drodze nie jest tak, jak w autobusie, gdzie nic strasznego się nie stanie, jeśli będziemy się bezczelnie pchać. Jeżeli będziemy się „pchać” na drodze, to może nas (i innych uczestników ruchu albo pieszych) dużo kosztować. W najlepszym przypadku - dużo pieniędzy, a w najgorszym – czyjeś życie.

Za bezpieczeństwo i porządek na drodze jesteśmy odpowiedzialni wszyscy. W dużej mierze od nas samych zależy jak dużo czasu spędzimy w korkach, pod warunkiem, że wszyscy (albo przynajmniej większość) będziemy się kulturalnie zachowywać na drodze, uważać na innych, rozsądnie oceniać sytuację i podejmować szybkie i trafne decyzje. Oprócz przestrzegania jasno sprecyzowanych przepisów ruchu drogowego warto pamiętać także o normach moralnych i być czujnym na wszystko, co się dzieje wokół nas.
 
Przede wszystkim, samochodem należy jeździć wyłącznie po jezdni. Nawet jeśli długo czekamy w korku, nie można wjeżdżać na chodnik lub zawracać na przejściu dla pieszych pod żadnym pozorem. Chodnik jest, jak sama nazwa wskazuje, do chodzenia, a przejście dla pieszych jest przeznaczone dla pieszych.

Nie zaleca się próbować „przeskoczyć” na żółtym świetle szczególnie, jeśli jesteśmy jeszcze daleko od świateł i mamy wystarczająco czasu, żeby zahamować. Co innego, jeśli światło zmienia się na żółte tuż przed nami. Wtedy jeszcze można się wytłumaczyć, że nie zdążylibyśmy zahamować i wylądowalibyśmy na środku skrzyżowania.

Unikajmy złośliwych i niebezpiecznych zachowań na drodze, takich jak przyspieszanie, gdy ktoś zaczyna nas wyprzedzać; „podganianie” kogoś, kto według nas jedzie za wolno podjeżdżając mu pod sam zderzak; wymuszanie pierwszeństwa. Jeśli chcemy zmienić pas nie wystarczy tylko włączyć sygnalizację świetlną, warto się jeszcze upewnić, że jest wystarczająco miejsca do wykonania manewru. Nie rekomenduje się, a nawet jest karane, rozmawianie przez telefon podczas jazdy (nie dotyczy używania zestawu „hands-free”). To jest po pierwsze niewygodne, a po drugie niebezpieczne. Szczególnie chciałabym uczulić na to mężczyzn, ponieważ jak wynika z badań i stereotypów, nie są oni w stanie skupić się na kilku rzeczach naraz, a więc są bardziej narażeni na niebezpieczeństwo wypadku. Kobiety natomiast, podobno mają podzielną uwagę. Jednak chciałabym zwrócić uwagę na to, że malowanie ust stojąc przed skrzyżowaniem na zielonym świetle, kiedy za nami wszyscy się denerwują, to nie jest dobry pomysł. Czasami mam wrażenie, że niektórym kobietom się wydaje, że kierowcy-mężczyźni powinni im ustąpić, dlatego że są kobietami. To jest piękny gest pod warunkiem, że wynika z inicjatywy mężczyzny. W przeciwnym przypadku kobiety powinny się kierować przede wszystkim przepisami ruchu drogowego, żeby uniknąć napiętych sytuacji.

Jeśli podjeżdżamy do zakorkowanego skrzyżowania od razu warto się moralnie przygotować, że to trochę może potrwać. Nie trzeba za wszelką cenę próbować wjechać na środek, jeśli nie jesteśmy pewni, że będziemy mogli z niego wyjechać na czas. Lepiej się zatrzymać przed przejściem dla pieszych (nawet na zielonym) i cierpliwie poczekać, aż się zwolni miejsce albo zmieni światło. W taki sposób unikniemy sytuacji, w której zostaniemy pośrodku skrzyżowania i zablokujemy przejazd kierowcom, którzy mają akurat zielone światło. Najlepsi są kierowcy długich pojazdów, którzy widząc, że się nie zmieszczą i tak wjeżdżają na skrzyżowanie i blokują go całkowicie!
 
Na drodze, tak jak wszędzie, trzeba myśleć przed każdym manewrem, trzeba przewidywać i być gotowym na nieoczekiwane ruchy kierowców wokół nas. Na przykład wyobraźmy sobie następującą sytuację: w obie strony jest po jednym pasie bez możliwości wyprzedzania, ktoś chcąc skręcić w lewo stoi i czeka aż cały sznurek samochodów z przeciwległej strony przejedzie. W tym momencie niepozbawione sensu byłoby, żeby któryś z tych samochodów się zatrzymał na moment i przepuścił skręcającego w lewo, żeby nie blokował przejazdu.
 
Patrząc na ruch drogowy z perspektywy pasażera, który nie musi cały czas być skupionym na prowadzeniu, mogę powiedzieć, że jazda przypomina mi taniec. Na autostradzie, gdzie nie ma skrzyżowań, świateł czy przejść dla pieszych, jest to taniec spokojny i płynny. Uczestnicy mają dobrze opanowane kroki, zjeżdżają w prawo, żeby ustąpić drogę innym, którzy jadą na większej prędkości. Później wracają na lewy pas i wyprzedzają samochody jadące wolniej. Natomiast jazda po mieście to już całkiem inny taniec, pełny gwałtownych ruchów, emocji i gestykulacji.
 
Tak na marginesie, odpowiedzialność za bezpieczeństwo ruchu spoczywa nie tylko na kierowcach. Piesi również powinni się stosować do przepisów ruchu drogowego, norm moralnych, a przede wszystkim kierować się rozsądkiem i ufać instynktowi samozachowawczemu. Ale to jest już temat na inny artykuł.

Thursday, October 6, 2011

Drive

Najwyraźniej nie zrozumiałam tego filmu. Po seansie chciałam biec do kasy i prosić, żeby mi zwrócili kod promocyjny albo pieniądze, żebym mogła pójść na jakiś inny! Film ten został zaprezentowany publiczności, m.in. na stronie kina, jako akcja, dramat. Akcji w tym filmie może nazbiera się na 5 minut, a może i nie. A dramatem były stroje głównego bohatera.


Jeśli mnie ktoś zapyta, o czym był ten film, nie będę w stanie jednoznacznie odpowiedzieć. Może o wyścigach? Ale wątek wyścigowy skończył się nie zdążywszy się dobrze zacząć. Shannon (właściciel garażu, gdzie pracował Driver) wyprosił u znajomego biznesmena/gangstera pieniądze na start, które chciał zainwestować w głównego bohatera. Inwestor miał okazję jeden raz zobaczyć kierowcę na torze i na tym właściwie koniec.

A może film był o nocnej pracy głównego bohatera? Oferował on swoje usługi transportowe tym, którzy chcieli ukryć się z kradzionymi pieniędzmi przed policją. Temu poświęcono kilkanaście minut na samym początku filmu i powrócono do tego wątku, kiedy główny bohater pomagał Gabrielowi, mężowi swojej sąsiadki (w której zresztą się podkochiwał) okraść lombard, żeby zwrócić długi kolegom z więzienia. Tym razem ucieczka się nie do końca udała, mąż został śmiertelnie postrzelony, ale Driver odjechał z dziewczyną i pieniędzmi.

A może to jednak film o zemście? Po śmierci Gabriela Driver rozpoczął prześladowanie tych, którzy stali za śmiercią sąsiada. Udało mu się zresztą wszystkich załatwić i ranny (dostał nożem w brzuch) pojechał w siną dal pozostawiając ostatnią ofiarę i pieniądze na parkingu oraz owdowiałą sąsiadkę z kilkuletnim dzieckiem na pastwę losu.

Ogólnie film dosyć nudny, krótkie i sztywne dialogi, mało emocji, długie pauzy między wypowiedziami i skąpa ścieżka dźwiękowa. Niektórzy mogą powiedzieć, że to dodawało tajemnicy. Tajemnicę tę co jakiś czas rozwiewały sceny zabójstw pożyczone od Tarantino. Miałam wrażenie, że sam Quentin wprowadził pewne zmiany do scenariusza, żeby dodać trochę akcji do „akcji”.

Nawet nie można było w pełni docenić i podziwiać Ryana Goslinga ponieważ, nie wiadomo z jakiej przyczyny, kostiumolodzy stwierdzili, że do tej roli najlepiej pasuje strój „pedałowaty”. Otóż przez cały film Driver paradował w obcisłych spodniach i krótkiej koszulce dżinsowej oraz białej (nie wiem czy nie atlasowej) kurtce z dużym pomarańczowym skorpionem na plecach.

Nic dziwnego, więc, że przez cały film chichrałyśmy się z kuzynką, a kolega z tyłu po seansie nie wytrzymał i doradził nam, żebyśmy następnym razem kupiły bilety na Smerfów. Chyba ma rację, lepiej byśmy poszły na Smerfów! :)



 

Thursday, September 1, 2011

U lekarza

Każdy z nas przynajmniej raz w życiu musiał pójść do lekarza, a jeśli są tacy, którzy nie musieli, to możemy im tylko pozazdrościć. Przed każdą wizytą warto się przygotować, chociażby moralnie, żeby przebiegła ona gładko i bez niepotrzebnych komplikacji.

Wybierając się do lekarza warto zasięgnąć opinii znajomych bądź zapoznać się z publicznie dostępnymi informacjami na temat danego lekarza, ponieważ wiadomo, że każdy ma swoje podejście i poglądy na temat chorób czy traktowania pacjenta. Pacjenci również mają różne oczekiwania, więc najlepiej zapisać się do takiego lekarza, który najbardziej nam pasuje. Osobom, które mają określone preferencje co do płci lekarza, radzę wcześniej zapisać się zgodnie z tymi preferencjami, żeby uniknąć na wstępie ewentualnego zawstydzenia. Kobietom, które pragną wyeliminować wszelkie podteksty erotyczne mogące się pojawić na przykład przy badaniach wymagających zdjęcie ubrań, zaleca się założenie nie pasujących do siebie części garderoby intymnej (np. białe majtki i beżowy stanik) oraz powściągliwe zachowanie.

Żeby wizyta była krótka i skuteczna warto się merytorycznie do niej przygotować. Jeśli idziemy do danego lekarza po raz pierwszy i nie zna on naszej historii choroby, warto przynieść ze sobą związane z dolegliwościami wyniki badań, zdjęcia, skierowania lub inne dokumenty medyczne, które mogą mu pomóc szybciej zrozumieć sytuację i wystawić dobrą diagnozę. Przed wizytą najlepiej przemyśleć w domu co będziemy opowiadać i zapamiętać najważniejsze informacje, które trzeba lekarzowi przekazać. Sformułujmy też precyzyjnie nasze wobec niego oczekiwania, żeby uniknąć sytuacji, kiedy wychodzimy od lekarza, a nadal nie wiemy jak należy dalej postępować.

W przypadku skierowania na badania specjalistyczne trzeba przestrzegać wymagań wskazanych przez lekarza, np. nie jeść przed pobraniem krwi, nie pić przed badaniem USG, na USG piersi przyjść w określonym okresie cyklu, itd. To zapewni maksymalną precyzję wykonanych badań, gdyż zbędne czynniki nie będą zakłócać wyników.

Nie zapominajmy również o higienie osobistej przed wizytą do lekarza, szczególnie, jeśli wiemy, że trzeba będzie się rozebrać. To uprzyjemni przebieg wizyty lekarzowi i zaoszczędzi wstydu pacjentowi. Z higieną osobistą nie trzeba jednak przesadzać w przypadku wizyty u ginekologa, żeby umożliwić lekarzowi pobranie miarodajnego materiału do badania cytologicznego.

Nawet jeśli nic nam nie dolega, pamiętajmy o kontrolach okresowych, szczególnie jeśli mamy obciążenie genetyczne (występowanie danej choroby w rodzinie), to pomaga zidentyfikować ewentualne choroby w początkowej fazie i umożliwia jej skuteczne zwalczanie.

Oczywiście, najlepiej jest w ogóle nie chorować, cieszyć się dobrym zdrowiem, prowadzić zrównoważony tryb życia i się nie denerwować. Wtedy będziemy mogli sobie pozwolić zamiast na wizytę, chodzić do zaprzyjaźnionych lekarzy na herbatę. Sto lat!

Monday, July 18, 2011

Współpraca popłaca

Wszyscy znamy takie osoby, które z każdym potrafią znaleźć wspólny język, wszędzie potrafią się dogadać i szybko załatwić wszelkie sprawy. Otóż one na własnej skórze przekonały się, że z ludźmi lepiej jest współpracować i żyć w zgodzie niż prowadzić wojnę. Na współpracy więcej się zyskuje, natomiast na ciągłych kłótniach i niezgodzie się traci, głównie nerwy i czas.

Udaną współpracę mogą nam zapewnić takie cechy jak otwartość, tolerancja, serdeczność, słowność, odpowiedzialność. Warto nawiązywać nowe znajomości, podtrzymywać kontakty, starać się być miłym nawet z najbardziej nieprzyjemnymi osobnikami. W sytuacjach kryzysowych nie warto trzymać się kurczowo swoich racji, lecz trzeba wysłuchać i wziąć pod uwagę argumenty i motywy drugiej strony, starać się postawić siebie na jej miejsce, w ten sposób łatwiej będzie dojść do kompromisów. No więc właśnie! Kompromisy są nieodłącznym elementem udanej współpracy, z tym że, powinny one wychodzić z obu stron.

Oczywiście są osoby, z którymi nie można się dogadać, wolą one prowadzić wojnę niż ustąpić, jakby czerpały przyjemność z negatywnej energii. Takich to lepiej unikać i nie marnować swój czas. Z takimi, niezależnie od tego, w którą stronę idą, nam nie po drodze.

Starajmy się nie odmawiać ludziom dla tak zwanej zasady. Jeżeli nie stanowi dla nas większego trudu spełnić czyjąś prośbę, to tak też zróbmy. W taki sposób zapewnimy sobie dobre kontakty oraz damy drugiej stronie możliwość odwdzięczenia się kiedyś. Może to brzmi trochę interesownie, ale przyjemna atmosfera i dobre stosunki są chyba w interesie każdego.

Prosząc kogoś o pomoc zastanówmy się najpierw, czy nasza prośba nie przysporzy kłopotów danej osobie, no chyba, że jest to nasza ostatnia szansa. Wtedy starajmy się zrobić wszystko, co w naszej mocy, żeby ułatwić spełnienie takiej prośby. Natomiast jeśli ktoś spełni naszą prośbę, warto w jakiś sposób pokazać swoją wdzięczność oraz to, że tę pomoc doceniamy. Może to być jakiś drobiazg, słodycze lub po prostu słownie bardzo ładnie podziękować oraz zapewnić, że można liczyć również na naszą pomoc w razie potrzeby. To sprawi, że dana osoba nie będzie czuć się wykorzystywana i będzie przekonana, że prowadzić interesy z nami to czysta przyjemność.

Jutrzenka 6/2011 str. 26


Friday, July 1, 2011

Suszone śliwki nadziewane orzechami

Tego dania nie może zabraknąć na mołdawskich stołach podczas wszelakich uroczystości. Jest ono również popularne w południowych regionach Ukrainy.


Składniki:

Suszone śliwki bez pestek

Orzechy włoskie

Półsłodkie czerwone wino

Cukier



Każdą śliwkę nadziewamy ćwiartką orzecha włoskiego i układamy je w głębokim garnku, zalewamy winem. Dodajemy cukier (4-5 łyżek na szklankę wina). Wstawiamy na duży ogień aż zacznie wrzeć, potem zmniejszamy ogień i gotujemy około godziny. Wino musi wyparować i zgęstnieć.

Schłodzone śliwki podajemy z bitą śmietaną.



Friday, June 3, 2011

Accepted (2006)

This is a great movie about how beautiful things may come from a desperate try to fit in the general model "Going to college is the key to success and happiness". South Harmon Institute of Technology (abb. SHIT), "founded" by 4 guys whose candidatures were rejected from every college they applied for, is the ideal place for those who don't fit in, those who were kicked out from everywhere, those who are a bit different from the masses, those who don't know where they're going and what they're looking for in this life but they want to find it and to have fun in the process.

All those people were accepted "by mistake" to the non-existing college and this gave them the chance to learn, to move forward and allowed them to avoid ruining their lives by thinking that they are loosers because they didn't go to college. Quoting "dean" Lewis, many young people are going to college only due to the prospect of a well paid job.

This movie shows how talents can be discovered and bloom if they have the appropriate conditions, which are freedom of choice, lack of or disregard for ambient pressure and a strong desire to learn and to be better. It inspires you to discover your own hidden talents, makes you want to change the world and feel like everything is possible.