Praga to dzielnica Warszawy, gdzie zachował się jeszcze częściowo tzw. folklor warszawski. Ostatnio staje się ona miejscem coraz bardziej popularnym, a w 2003 roku ulica Ząbkowska na Pradze została uznana za miejsce magiczne. W każdej ze starych bram i na każdym podwórku można znaleźć coś ciekawego: a to klimatyczną kawiarenkę czy klub muzyczny, a to teatr czy studio fotograficzne. W jednym z takich miejsc – w klubie Saturator – 30 grudnia 2010 roku odbył się gitarowy koncert Veroniki Kiptikovej, która zaśpiewała własne piosenki w języku rosyjskim i francuskim oraz piosenki mniej lub bardziej znanych artystów serbskich, tureckich, greckich, bułgarskich i macedońskich.
Veronika pochodzi z Białorusi, do Warszawy przyjechała na studia i mieszka tutaj od sześciu lat. W Białorusi uczęszczała na zajęcia z wokalu oraz solfeggio w szkole średniej i kontynuuje doskonalić swój głos w jednym z warszawskich domów kultury. Pisze piosenki głównie po rosyjsku, ale zdarzają się też utwory w języku francuskim. Wszystkie utwory akompaniuje sama na gitarze.
Artystka interesuje się kulturą krajów bałkańskich, chętnie uczy się nowych słówek w mniej znanych językach takich jak serbski, macedoński, turecki czy rumuński i często podróżuje po Bałkanach.
Na koncercie wszyscy obecni mieli okazję wysłuchać oprócz utworów własnych autorki także piosenki bałkańskie i tureckie, m.in. „Nai” (czyt. „ne”), co po grecku wbrew pozorom oznacza „Tak”, „Vrati mi go srceto”, co w tłumaczeniu z macedońskiego oznacza „Oddaj mi moje serce”, „Hayat beklemez”, co po turecku oznacza „Życie nie czeka” i wiele innych. Swoje piosenki Veronika najczęściej poświęca tematyce relacji damsko-męskich, a inspirację czerpie wszędzie gdzie się da, nawet w pracy. Tak powstała francuska piosenka „Specialiste du Genesys”, którą poświęciła jednemu z francuskich inżynierów IT o przemiłym głosie.
Oprócz piosenek objętych programem Veronika zaśpiewała, na życzenie audytorium, polską piosenkę zespołu Kult „Baranek”, ludową białoruską piosenkę „Kupalinka” i inne utwory.
Po tym wielojęzykowym koncercie widzowie rozeszli się każdy w swoją stronę, kto na kolejną imprezę, kto do domu albo na spotkanie ze znajomymi i jestem pewna, że każdy z nich wyniósł z tej imprezy coś nowego, stał się bogatszy o kawałek mniej znanej kultury.
Jutrzenka 1/2011